Luźne uwagi...

2009-04-07 3:00

Żona zarządziła, że jest wiosna i że się odchudzamy. W związku z tym lodówkę pełną mam sałaty, kiełków i innego paskudztwa. Nie ma kiełbaski, o klopsach z ziemniakami mogę sobie pomarzyć, nie wspominając o piwku wieczornym.

Moja ukochana druga połowa jest zasadnicza i postanowiła wszystko mi ładnie spisać co i jak, żebym broń Boże się nie zapomniał i nie zjadł czegoś, co ma więcej niż 3 kalorie. Spisała instrukcję, przypięła do drzwi lodówki, a potem spakowała się w dwie walizy i pojechała do mamusi. Trochę się zmartwiłem, że na weekend zostałem sam, ale na szczęście szybko pocieszył mnie szwagier. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że moja żona kochana zupełnie bez ostrzeżenia wpadła do domu!

No i wydało się, żeśmy ze szwagrem zaszaleli kulinarnie kapinkę - nie, żeby od razu jakaś smakowa orgia. Raczej porządny męski posiłek, wsparty paroma czteropakami.

Moja kochana wpadła w szał. Coś tam krzyczała o instrukcji, co mi ją zostawiła. Ja jednak zreflektowałem się szybko i słowami ministra Szczygło jej odpowiedziałem, że to wcale nie była instrukcja, tylko luźne uwagi, których premier nie podpisał, więc się nie liczą.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki