Z Katarzyną Cynke umawiam się w kawiarni na warszawskim Żoliborzu. Przychodzi w czarnym płaszczu i jeansach. Zdecydowanym głosem proponuje, żebyśmy - korzystając z ładnej pogody - porozmawiali na zewnątrz, w kawiarnianym ogródku. Jest bardzo miło, ale czasami przeszkadza natarczywie dzwoniący telefon. Okazuje się, że aktorka kilka dni temu spotkała się z koleżankami z klasy licealnej, które teraz chcą z nią pilnie poplotkować. Muszą jednak poczekać - "Super Express" tego dnia ma pierwszeństwo.
- Dookoła pełno nieznanych aktorek, a twoją twarz po "Oficerach" zna cała Polska. Miłe?
- Nie jest tak różowo, jak mogłoby się wydawać, bo nie nastąpiła jakaś wielka eksplozja mojej kariery. Uważam się za niszową aktorkę, ale nie rozpaczam z tego powodu. Wszystko przede mną.
- Czy jest coś, czego można ci zazdrościć?
- Może tego, że mam co robić...
- Éa tego, że grałaś z Pawłem Małaszyńskim?
- (śmiech) Paweł jest skromnym, normalnym facetem. To nie typowy idol, który ma muchy w nosie i codziennie używa innego kremu do twarzy.
- Małaszyński pisze w swoim blogu, że "kamera cię lubi", że "masz piękne oczy i usta". Wspomina też o tajemniczej bliźnie na mostku. Skąd o niej wie?
- Blizna nie jest prawdziwa. To blizna postaci, którą gram. To dowodzi, że nasza znajomość jest dość powierzchowna (śmiech).
- A czy prawdą jest, że Małaszyński złamał ci mały palec?
- Tak. Na planie "Oficerów". Paweł w ciężkich butach kopał w pistolet, który trzymałam w rękach, i wybił mi go razem z palcem. Scenę zagrałam do końca, a rozpłakałam się, gdy zobaczyłam, że palec zrobił się jakiś taki szpotawy. Jestem napiętnowana przez Pawła do końca życia, bo ten palec już na zawsze będę miała trochę skrzywiony.
- Jadąc na spotkanie z tobą, mijałem galerię handlową na warszawskim Mokotowie. Z wielkich zdjęć uśmiecha się Małgorzata Kożuchowska. Też byś tak chciała?
- Dziwnie się czuję, gdy różni ludzie próbują wynosić mnie na piedestał. To model zachodni, a Polska robi wielkie szusy, żeby nadgonić stracony czas. Mieć zdjęcia na centrach handlowych to nie jest moje marzenie...
- A co nim jest?
- Czuć, że jestem uczciwa wobec siebie i zawodu, który uprawiam. Mieć pewność, że się rozwijam i że moje aktorstwo jest coraz lepsze. Wielkie zdjęcia nie są moim celem. Moja mama by się z nich za to ucieszyła.
- Jaką rolę w twoim życiu odgrywa mama?
- Ogromną. Moi rodzice rozstali się, gdy miałam 9 lat. Strasznie to przeżyłam. Tata nie mieszka w Polsce. Ta trudna sytuacja spowodowała, że musiałam być twarda i szybko dojrzeć. Stałam się partnerką swojej mamy, czasami matką swojej matki. Nie miałam czasu na bzdury i wydawało mi się, że jestem dojrzalsza niż inni.
- Alicja, którą grasz w "Oficerach", też była wychowywana tylko przez mamę.
- Gdy Alicja po latach spotyka się ze swoim tatą, to tak jakbym grała scenę ze swego życia. Obyło się bez dubli.
- Czy po twoim sukcesie w "Oficerach" tata zadzwonił z gratulacjami?
- Nie. Nie czekałam na ten telefon.
- W Łodzi mieszkasz w skromnym pokoiku w Domu Aktora. Dobrze ci tam?
- W Łodzi czuję się świetnie, bo jest tam większość moich przyjaciół z roku. Znamy siebie z różnych, czasami ekstremalnych sytuacji. Znamy nawet zapach swego potu. Wcześniej pomieszkiwałam u babci, potem przez chwilę z narzeczonym, trochę z mamą. Nigdy nie mieszkałam w akademiku i czasami wydaje mi się, że przeżywam drugą młodość (śmiech).
- Czujesz się zmęczona życiem?
- Wręcz przeciwnie. Kilka dni temu miałam spotkanie klasowe. Zadziwiło mnie, że niektórzy, zaledwie sześć lat po maturze, są już w życiu tak daleko. Jedna dziewczyna przyszła z dzieckiem, druga w ciąży, większość to mężatki... Prowadzą poważne i dojrzałe życie.
- A ty?
- Mój zawód pozwala długo zachować beztroskę.
- Na klasowym spotkaniu robiłaś za gwiazdę?
- Chodziliśmy do jednego z lepszych warszawskich ogólniaków. Ludzie z klasy to intelektualiści. Do rzeczywistości podchodzą z dystansem i moje role nie zrobiły na nich wielkiego wrażenia.
- Co ci zostało po "Oficerach"? Pieniądze na koncie?
- Za dużo już ich tam nie ma, ale nieważne. Jak się zaczyna, to zawsze trzeba zapłacić frycowe. Gdy wygrałam zdjęcia próbne do "Oficerów", byłam w siódmym niebie. Pierwszy raz stanęłam przed kamerą, nie mogłam więc stawiać warunków i negocjować stawek. Wierzę jednak, że tym, co robię, przekonam do siebie reżyserów i moja pozycja z czasem wzrośnie.
- Wybraliśmy nowy parlament. Otarłaś się o politykę? Może zagrałaś w jakimś wyborczym spocie?
- Niedawno użyczyłam fragmentu swojej twarzy...
- Którego?
- Nie powiem, bo chodziło o to, żeby nie był kojarzony ze mną. Rzecz dotyczy idei Leszka Balcerowicza. Chodzi o podnoszenie świadomości gospodarczej wśród młodzieży. Balcerowicza uważam za ważną postać i nie miałam żadnych oporów.
- A przed kim miałabyś?
- Nie po to się kształciłam, żeby promować ludzi bez wykształcenia i zasad. A takich wśród polskich polityków jest pod dostatkiem. Nie lubię środowisk hucpiarskich i uważam, że książki Gombrowicza należy czytać. Łatwo się domyślić, kogo mam na myśli.
- Jaka będziesz za 20, 30 lat?
- Nie wiem. Zastanawiam się tylko, czy z tego zawodu da się wyżyć. Pracuję w teatrze, a tam zarobki nie są wielkie. Może coś odłożę z ról w filmie albo telewizji, założę jakiś interes i aktorstwo będę mogła traktować bez napinania się. Ten zawód jest też o tyle niewdzięczny, że jeżeli traktuje się go zbyt sierioźnie, to on się nie odwdzięczy. Za 20, 30 lat widzę siebie na tarasie małego domku z psami, maszyną do pisania albo sztalugami.
- A mąż? Co musi mieć mężczyzna, żebyś chciała się z nim zestarzeć?
- Wydaje mi się, że mam coraz mniejsze wymagania (śmiech). U mężczyzny najbardziej cenię poczucie humoru. Kto je ma, jest zazwyczaj inteligentny, wrażliwy i ma dystans do siebie.
- Niedawno w "Super Expressie" Jan Dziedziczak, rzecznik ustępującego rządu, przyznał się nam, że szuka żony. Kawalerem jest też Zbigniew Ziobro. Czy mieliby u ciebie szansę?
- Nie. Obaj ci panowie są zbyt poważni (śmiech).
- ...to może chociaż są przystojni?!
- Jeżeli ktoś nie ma poczucia humoru, to nie jest przystojny.
Katarzyna Cynke, 25 l., aktorka
W serialu kryminalnym "Oficerowie" zagrała komisarz Alicję Szymczyszyn. Na planie serialu spędziła 100 dni.
Zagrała też w serialu "Fałszerze. Powrót Sfory", "Pensjonat Pod Różą"
Warszawianka
Aktorka Teatru im. Jaracza w Łodzi
Jedynaczka
Jeździ samochodem pożyczonym od mamy
Chodzi na siłownię, gra w tenisa
PiĘkne i inteligentne dziewczyny na straŻy prawa
Komputer to jej broń
Karolina Gruszka (27 l.)
W "Sforze" zagrała Joannę Różycką, czyli Nikę. Nie strzelała, nie biła się z przestępcami na ulicy, ale walczyła z nimi za pomocą komputera. Grana przez Gruszkę Nika była współpracowniczką zabitego już w pierwszym odcinku generała Sulimy. Po jego śmierci zgłasza się do jednego z jego przyjaciół i prosi o ochronę. W ten sposób dołącza do "Sfory". Jej informatyczne umiejętności przydają się do rozpracowania dysku z danymi jednego z przestępców.
Marylka z komisariatu
Anna Przybylska (29 l.)
W "Złotopolskich" gra policjantkę Marylkę Bakę. Od czasu do czasu można ją zobaczyć w akcji na Dworcu Centralnym. Jednak głównie skupia się na czarowaniu i łamaniu serc swoich kolegów z pracy. W jej urocze sidła wpadli już m.in. jej przełożony Wiesiek Gabriel, jego syn Tomek Gabriel i kuzyn Kacper, który jest muzykiem. Ale to synowi komendanta udało się usidlić na dłużej śliczną policjantkę.
Niezłomna pani sędzia
Dominika OstaŁowska (36 l.)
W przeciwieństwie do swoich koleżanek, walczy ze złem na sali sądowej, a nie w komisariacie. Jako Marta Mostowiak w serialu "M jak miłość" występuje w roli stanowczej i zasadniczej sędzi. Jest niezłomna nawet wtedy, gdy prowadzi sprawę, w której oskarżonymi są groźni przestępcy. Marta otrzymuje kilka ostrzeżeń, ale nie poddaje się. W konsekwencji zostaje pobita i ląduje w szpitalu. Mimo wypadku nadal strzeże prawa.
Pani podkomisarz
Magdalena Schejbal (28 l.)
Basia Storosz z "Kryminalnych". Magda ma z graną przez siebie policjantką dużo wspólnego - obie świetnie strzelają. Aktorka w liceum chodziła do szkoły sportowej i trenowała strzelanie z karabinku. Obie mają koty: Basia kocura Kodżaka, a Magda kotkę Zizu. Obie uwielbiają także kryminalne zagadki. Serialowa Basia to niezwykle sprytna, ale i kiedy trzeba - bardzo uczuciowa pani podkomisarz.
Przed nimi drżą przestępcy
Aniołki zawsze górą
Drew Barrymore (32 l.), Cameron Diaz (35 l.) i Lucy Liu (36 l.) w FILMIE "ANIOŁKI CHARLIEGO"
To trzy piękne, niezawodne i inteligentne dziewczyny - Dylan, Natalie i Alex. Do perfekcji opanowały wschodnie sztuki walki, a do dyspozycji mają najnowsze zdobycze techniki. Dzięki nim mogą stawić czoła przeciwnikowi na lądzie, wodzie i w powietrzu. Pracują dla Charliego, szefa agencji detektywistycznej specjalizującej się w rozwiązywaniu najtrudniejszych zagadek kryminalnych. Ich szef to milioner. Ze swoimi "aniołkami" komunikuje się z jedynie telefonicznie. Sprytne dziewczyny nawet ze śmiertelnego niebezpieczeństwa potrafią wyjść cało. Nawet im włos nie spadnie z ich pięknych główek.
Wyjaśni każdą zbrodnię
Jorja Fox (39 l.) w SERIALU "CSI: KRYMINALNE ZAGADKI LAS VEGAS"
To serialowa Sara Sidle, pracownica laboratorium kryminalnego w Los Angeles. Urodziła się i wychowała w miasteczku niedaleko San Francisco. Gdy miała 18 lat poszła na Uniwersytet Harvarda. Po ukończeniu studiów na wydziale fizyki, zdobyła także wykształcenie z medycyny sądowej.
Dostała propozycję pracy w policji w Las Vegas. Jest w związku ze swoim przełożonym. Pod koniec siódmego sezonu zostaje porwana i przygnieciona samochodem. - jej losy pozostaną nieznane aż do początku ósmego sezonu. Fani Fox będąĘzawiedzeni, bo aktorka właśnie zdecydowała się na odejście z serialu.