Stuhr przytaczał przykłady pogróżek pod swoim adresem, np. że ktoś chce "przetrzepać mu skórę albo namawia jego tatę, by to zrobił". - Ta rzeczywistość mnie śmieszy przede wszystkim - dodał. Zaznaczył jednak, że po reakcjach, jakie wywołało "Pokłosie", "zaczął ważyć każde słowo".
Pytany o to, dlaczego właśnie on stał się adresatem negatywnych opinii o filmie, przyznał, że prawdpodobnie dlatego, że często i chętnie opowiada o filmie. W odróżnieniu od głównego twórcy obrazu, który unika jego komentowania.
Aktor odniósł się równiez do zdarzeń z filmu i przekazu jaki z niego płynie. - Cieszę się, że ten film powstał. Mam nadzieję, że zostanie on na lata, w odróżnieniu od kilkudniowej jatki w internecie - powiedział Stuhr. Filmowy Józek uważa, że "nie radzimy sobie z tą tragiczną historią i o tym jest ten film". - Chodzi o samowiedzę, by Polacy mogli z tej tragicznej historii wyciągnąć wnioski na przyszłość - uważa aktor.
Stuhr stwierdził jednocześnie, że oprócz motywu historycznego, "Pokłosie" to "mimo wszystko jest tylko film". - Naszym głównym zadaniem i prawie że jedynym było to, żeby widzowie spędzili dobre dwie godziny w fotelu kinowym, żeby się bali, żeby historia ich wzruszyła. Żeby to był kawał dobrej filmowej roboty - opowiadał Maciej Stuhr.
Akcja filmu rozgrywa się w 2001 r. na polskiej wsi. Głównymi bohaterami są dwaj bracia, Józef i Franciszek Kalina, którzy trafiają na trop dramatycznych wydarzeń sprzed 60 lat. Franek po latach emigracji wraca do kraju, po wiadomości, że młodszy brat popadł w konflikt z mieszkańcami swojej wsi. Franciszek odkrywa, że przyczyną konfliktu jest dotycząca wioski mroczna tajemnica sprzed lat. Bracia próbują wspólnie dojść prawdy. Prowadzone przez nich śledztwo zaostrza jednak konflikt - ostatecznie przeradza się on w otwartą agresję ze strony mieszkańców. Ujawniona tajemnica odciśnie tragiczne piętno na życiu braci oraz ich sąsiadów.
Najnowszy film Pasikowskiego w polsich kinach możemy oglądać od 9 listopada.