O porwaniu małej Madzi z Sosnowca mówiły wszystkie media. Przez 11 dni policja, detektyw oraz ludzie, którzy sami zaangażowali się w sprawę szukali zaginionej dziewczynki. Nikt nie wiedział co stało się z dzieckiem. Funkcjonariusze policji robili co mogli. Sprawa nie do końca była jasna. Matka dziecka twierdziła, że została napadnięta i ktoś porwał niemowlę z wózka. Taką wersję podała rodzinie, prokuraturze, a także mediom, które również zajęły się poszukiwaniem niemowlęcia. W sprawie nie było jednak przełomu. Aż do wczoraj.
Krzysztof Rutkowski ogłosił, że - przynajmniej po jego stronie - sprawa zaginięcia Madzi jest zakończona. Mała nie żyje! Matka przyznała się do wszystkiego zaraz po tym jak odmówiła przystąpienia do badania wariografem.
SZOKUJĄCE WYZNANIE MATKI MADZI KATARZYNY WAŚNIEWSKIEJ:
Kobieta opowiedziała Krzysztofowi Rutkowskiemu o całej sytuacji, przyznała, że sfingowała porwanie. Dziewczynka po kąpieli wysunęła się z kocyka i upadła uderzając w próg. W wyniku uderzenia zmarła. Matka zawinęła ją w kocyk i zakopała pod drzewem. Rodzina wierzyła, że dziewczynka została porwana. Ojciec nie wiedział, że jego żona trzyma w sobie taką tajemnicę. Detektyw Rutkowski jest pewien, że ojciec Magdy nie miał nic wspólnego z całą sprawą.
- "Bartek W. nie wiedział o tym co się naprawdę wydarzyło" - powiedział detektyw.
Tuż po tym jak Rutkowski opowiedział Bartkowi W. o zeznaniach Katarzyny mężczyzna załamał się. Nie podejrzewał, że Madzia nie żyje. Do końca miał nadzieję, że dziewczynka znajdzie się cała i zdrowa. Stracił zarówno żonę, jak i córkę. Dwie najważniejsze osoby w jego życiu.
- "Załamał się, bo stracił dziecko i stracił też swoją żonę, którą kochał i być może nadal kocha" - dodał Krzysztof Rutkowski.