Bartłomiej Waśniewski w rozmowie z "Faktem" powiedział, że nie przejdzie drugiego badania wykrywaczem kłamstw. Pierwszy raz poddał się badaniom wariografem kiedy trwały jeszcze poszukiwania Madzi, tego samego dnia gdy jego żona Katarzyna wyjawiła prawdę o śmierci Madzi.
Ojciec Madzi zapewnił, że chciał powtórnego badania i opublikowania jego wyników, ale nie zgodziła się na to prokuratura. - Dowiedziałem się, że badanie na wariografie jest wiarygodne wówczas, gdy się je przeprowadza bezpośrednio po danym zdarzeniu. Z drugiej strony nie mogłem mu się poddać, bo zażywając leki, wynik byłby niewiarygodny - powiedział "Faktowi".
- Już raz badanie tym urządzeniem przeprowadzili biegli wynajęci przez biuro pana Rutkowskiego. Pytałem o to ostatnio, gdy byłem na przesłuchaniach w prokuraturze, czy wynik tego badania można by upublicznić, aby wreszcie wszystkim to zobrazować. Prokurator powiedział jednak, ze takiej możliwości nie będzie - dodał.
Wbrew wcześniejszym zapewnieniom Bartek Waśniewski nie pokaże też ostatniego zdjęcia Madzi, zrobionego na dwa dni przed śmiercią dziecka, bo fotografia w telefonie komórkowym stanowi dowód w prokuratorskim śledztwie.
- Mam to zdjęcie, ale nie mogę go pokazać. Dowiadywałem się o to w prokuraturze. To zdjęcia może być dowodem rzeczowym w sprawie. Ale jeszcze raz przypomnę, że byliśmy wtedy u moich rodziców na Dniu Babci i Dziadka. Oni widzieli Madzię żywą. Przecież nie kłamią - zastrzegł Waśniewski.