Była godz. 2 w nocy, kiedy patrol policji z Szamotuł (woj. wielkopolskie) dostał sygnał o zielonej furgonetce kręcącej się po wsi Duszniki. Pojazd zatrzymał się na wezwanie i dwaj policjanci, oświetlając sobie drogę latarkami, zaczęli podchodzić do pojazdu, żeby sprawdzić, kto tak zaniepokoił mieszkańców wsi. Choć byli czujni, nie byli przygotowani na to, co się wtedy wydarzyło.
Nagle z furgonetki wypadło czterech bandziorów. Zaczęli strzelać do policjantów, jak do kaczek. Jeden z funkcjonariuszy został trafiony prosto w twarz. Jego partner oberwał z kolei kolbą po głowie. Zanim jednak padł na ziemię, zdążył strzelić do mafiosów.
Bandyci uciekli z piskiem opon. Daleko jednak nie ujechali. Ogłuszony kolbą policjant odzyskał przytomność i wezwał posiłki. Jego koledzy zatrzymali bandziorów. Okazało się, że nie byli to jacyś tam zwykli chuligani, a członkowie gangu szczecińskiego. Jeden - Krzysztof K. (†54 l.) - został postrzelony przez policjanta i zmarł, zanim pościg dopadł furgonetki. Jego kompani - Zbigniew O. (42 l.), Tadeusz O. (42 l.) i Tadeusz D. (53 l.) - stanęli wczoraj przed prokuratorem. Szczecińscy gangsterzy do Wielkopolski przyjechali na gościnne występy. Ewidentnie szykowali się do napadu. W ich wozie policja znalazła cały arsenał broni krótkiej i długiej, miotacze gazu, kajdanki oraz kamizelki z napisem policja i czarne kombinezony.
Rannym policjantom nie zagraża niebezpieczeństwo. Postrzelony w twarz przeszedł już operację i dochodzi do siebie w poznańskim szpitalu.