Najwyraźniej premierowa idzie drogą wytyczoną przez Danutę Wałęsę (64 l.), której książka okazała się prawdziwym hitem. Czy premierowa będzie szokowała? W wywiadzie udzielonym "Gali" Małgorzata Tusk przekonuje, że starała się po prostu opowiedzieć swoje życie. Wyznaje, że jej związek z Donaldem Tuskiem od początku naszpikowany był kłopotami. - Ja mam wrażenie, że kryzysy spotykają nas ciągle. Kilka razy w tygodniu. Dlatego ważne, żeby pracować nad relacjami - stwierdza. I przyznaje, że były momenty, kiedy myślała o rozstaniu. - Wielokrotnie. Taka jest prawda. Może nie każdy się do tego przyznaje, ale myślę, że my, kobiety, dość często o tym myślimy. ( ) Czasami warto przeżyć taki poważny kryzys, żeby po 20 czy 30 latach po ślubie stwierdzić, że ta miłość, która jest już inną miłością, zasługuje na drugą szansę - stwierdza.
Patrz też: Małgorzata Tusk: żona premiera lansuje się w Gali
I wspomina chyba pierwszy z kryzysów. - Gdy postanowiliśmy wziąć ślub, Donek dał mi pieniądze zarobione przy sprzątaniu statków, żebym zapisała nas w urzędzie i opłaciła koszty - opowiada premierowa. Jednak pieniądze te zamiast na ślub cywilny... wydała na parę szarych szpilek. - Rzeczywiście strasznie się wtedy na mnie obraził. Biegłam za nim po ulicy, a on nawet nie chciał się odwrócić. Ale nie dlatego, że mu było szkoda pieniędzy, tylko poczuł się urażony, że buty są dla mnie ważniejsze niż ślub. Ale buty by nie czekały, mogło ich już nie być. Ślub nie ucieknie, a buty... - skwitowała premierowa. W efekcie pobrali się po trzech miesiącach znajomości.
A prawdziwą szkołę życia przeszli po urodzeniu syna Michała. Jak w tym czasie małżonkę wspierał Donald Tusk? - Jego żywiołem były pieluchy. Wtedy nie było jednorazowych, więc ciągle je prał i gotował - mówi Małgorzata Tusk, opowiadając o tym, jak mąż jej pomagał tuż po urodzeniu dziecka. - Ale nie mógł przecież siedzieć ze mną cały czas w domu. Żeby nas utrzymać, pracował w kaszubskim wydawnictwie i jako sprzedawca w tunelu dworcowym - przypomina.
Zobacz także: Premierowa zabrała wnuka na zakupy
Opowiada także o ostatnich miesiącach. O tym, że w domu nie pozwala premierowi na gwiazdorzenie, że Donald Tusk wyrzuca śmieci, wysyła do niej SMS-y "Bardzo Cię kocham", a ostatnio często chodzą do kina. I przekonuje, że niemal całe autentyczne życie opisała w książce, której najwyraźniej boi się szef rządu. - Cały czas ma nadzieję, że książka przemknie, że nikt jej nie zauważy. To by było dla niego najlepsze wyjście, tak mówi. Ale był bardzo pomocny w pisaniu, przypominał mi szczegóły z naszego życia - przekonuje Małgorzata Tusk. Inaczej widzą to eksperci od wizerunku. - To nic nowego, że żony znanych polityków piszą książki. Zapewne ta publikacja ma wpłynąć na ocieplenie wizerunku premiera - kwituje Bartłomiej Biskup, ekspert od wizerunku.