Mirosław Drzewiecki, czyli „Miro” ze słynnej afery hazardowej jeszcze długo nie będzie mógł spać spokojnie. Milioner, biznesmen i zarazem poseł PO znowu ściągnął na siebie uwagę CBA. Agenci tym razem mają wnikliwie przyjrzeć się majątkowi byłego ministra sportu, który nie zmył jeszcze z siebie podejrzeń o lobbowanie za korzystnymi dla biznesmenów od jednorękich bandytów zapisami w ustawie hazardowej.
Przeczytaj koniecznie: Drzewiecki opija raport Sekuły? (ZDJĘCIA!)
Jak dowiedział się „Dziennik Gazeta Prawna” kontrola ma objąć wszystkie konta bankowe, oszczędności. Polskie banki, instytucje finansowe i domy maklerskie mają odpowiedzieć na pytanie czy i gdzie inwestowały pieniądze Drzewieckiego. Działania CBA nie mają jednak związku ze śledztwem dotyczącym afery hazardowej.
Chodzi o oświadczenia majątkowe posła PO, składane w latach 2005-2010. - Tak wnikliwą kontrolę zarządzamy wtedy, gdy mamy podejrzenia dotyczące rzetelnego wypełniania oświadczeń. Oczywiście, może się okazać, że były one nieuzasadnione – wyjaśnia „DGP” jeden z agentów CBA.
A jest gdzie węszyć. Mirosław Drzewiecki to milioner z pokaźną ilością zer na kontach. Poseł PO żyłkę do interesów odziedziczył po rodzicach, którzy w Łodzi prowadzili sklep. Poważne pieniądze zarobił na saksach. Przywiózł trzy tysiące dolarów, kupił małego fiata, resztę odłożył. W 1994 roku otworzył z żoną Janiną ekskluzywną kawiarnię „Wiedeńska” gdzie bywali gangsterzy z łódzkiej „ośmiornicy”.
Patrz też: Komisja hazardowa przyjęła raport końcowy. Kempa: Bubel, skandal i wstyd
Fortuny dorobił się już po studiach. Szył odzież na zlecenie zachodnich koncernów, sprowadzał tkaniny z Dalekiego Wschodu. I otwierał kolejne firmy. Na tekstyliach Drzewiecki zbił fortunę. Dzisiaj trudno powiedzieć, ile naprawdę wynosi majątek ministra.
Ma luksusowy domu na obrzeżach Łodzi, apartament na Florydzie i dwie działki o wartości prawie 1,5 mln zł. Jego oszczędności szacowane są na ponad 1 milion zł.