Do tragedii doszło w jednym z mieszkań bloku przy ul. Na Błonie. Był czwartek samo południe, gdy Marek G. wszedł do pokoju, w którym jego matka Jadwiga F. rozmawiała z pracownicami Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Zaatakował bez słowa. Wyciągnął siekierę, uderzył matkę kilka razy. Oblał prawdopodobnie benzyną. Podpalił. - Usłyszałem przeraźliwe krzyki. Podbiegłem do drzwi i spojrzałem przez wizjer. Zobaczyłem panią Jadwigę. Cała płonęła. Od stóp do głów. Straszny widok. Chwyciłem telefon i zadzwoniłem na numer alarmowy. Pani Jadwiga upadła na progu swojego mieszkania - opowiada Bartosz (22 l.), sąsiad zamordowanej kobiety.
Zobacz też: Nowy sondaż. Duda UCIEKA Komorowskiemu!
Marek G. ranił też jedną z pracownic MOPS, drugiej nic się nie stało. Szaleniec uciekł. Z obiema kobietami pracuje teraz psycholog. Nie wiadomo, kiedy wrócą do pracy. Przez godzinę morderca ukrywał się przed policją. Został złapany w jednym z banków, niedaleko miejsca tragedii. Nie wiadomo, dlaczego zamordował matkę. Być może dała o sobie znać choroba psychiczna, na którą cierpiał Marek G.