- Moja Joasia nie żyje, jej zwłoki leżą w naszym mieszkaniu, nie wiem, co robić - taki telefon odebrali w poniedziałek tuż po godz. 17 policjanci z Ursusa. Dzwoniła matka Joanny A. Dziewczyna zginęła od kilkunastu ciosów nożem. - Ofiara prawdopodobnie znała sprawców, sama wpuściła ich do mieszkania. Ślady w pokoju wskazują, że próbowała się bronić - opowiadał anonimowo oficer policji.
Podejrzany kochanek
Okazało się, że dziewczyna od kilku miesięcy miała romans ze starszym o 20 lat mężczyzną. Marek K. (34 l.). w styczniu wyszedł z aresztu, do którego trafił właśnie za kontakty seksualne z nieletnią. Pierwsze podejrzenie padło właśnie na niego. Tego samego dnia został zatrzymany. Jednak wczoraj policjanci przesłuchali mężczyznę w charakterze świadka i wypuścili do domu.
Tata jej nie pilnował
Ojciec dziewczyny ma pieniądze. Jak udało nam się nieoficjalnie dowiedzieć, rozwiódł się z matką Joanny kilka lat wcześniej. Kilka miesięcy temu kobieta wprowadziła się jednak do mieszkania byłego męża w Ursusie. Sąsiedzi podejrzewają, że chodziło właśnie o problemy wychowawcze, jakie sprawiała dziewczyna. - On często wyjeżdżał, wcale nie interesował się tą dziewczyną. A ona robiła, co chciała - opowiadali mieszkańcy bloku przy ul. Magnatów.
W końcu zatrzymano Kamila Z. (20 l.), kolegę Joanny. Mężczyzna nie potrafił odpowiedzieć śledczym na pytanie, dlaczego zabił. Wyznał jedynie, że wcześniej pokłócił się z dziewczyną. Razem ze sprawcą wpadła jego przyjaciółka, Paulina B. (19 l.). W jej domu śledczy znaleźli przedmioty zabrane z mieszkania Joanny. Paulina miała też zacierać ślady po zabójstwie. Dziś sąd zdecyduje, czy para trafi do aresztu.