Do Stowarzyszenia Pogotowie dla Zwierząt wpływały niepokojące zawiadomienia o sytuacji piesków w hodowli, znajdującej się pod Częstochową. - Otrzymaliśmy bardzo niepokojące informacje, iż od dłuższego czasu kilkadziesiąt psów żyje w klatach, we własnym moczu i kale, które uniemożliwiają tym zwierzętom zachowanie naturalnej pozycji.- relacjonował członek Stowarzyszenia, Grzegorz Bielawski. Gdy pracownicy Pogotowia dla Zwierząt wybrali się na miejsce, by zweryfikować doniesienia, ich oczom ukazał się koszmarny widok. 31 psów - 12 buldożków angielskich oraz 19 francuskich pozamykanych w klatkach, bez dostępu do wody i wśród ogromnej ilości odchodów stałych i płynnych, od stania w których większość z nich miała poodparzane łapki. Wszystkie psy były chore - miały zapalenie spojówek, zmiany na skórze, objawy ropomacicza. Część suk po zabiegach cesarskiego cięcia miało od wielu miesięcy wrośnięte szwy, jak opowiadała Julita Fumulska z Pogotowia dla Zwierząt. Michał C., mężczyzna obecny na terenie hodowli, uważał, że nie ma sobie nic do zarzucenia. - Ja tylko psy karmię i wypuszczam na podwórko. Pracuję od kilku miesięcy i nie zajmuję się leczeniem psów. To powinna robić właścicielka - tłumaczył. Właścicielka, Beata S. na stałe mieszka w Niemczech. O sytuacji panującej na jej posesji wiedziała, ale nie zrobiła nic, by pomóc zwierzętom. Zostawiła je pod opieką Michała C., który po kontroli policji okazał się przestępcą, poszukiwanym listem gończym. Dlatego też ukrywał się na terenie hodowli za drzwiami zamkniętymi na kłódkę, bez kontaktu z ludźmi. Został zatrzymany, a wszystkie ciężko chore zwierzęta trafiły pod intensywną opiekę weterynarzy.
Zobacz też: ZWYROL wyrzucił psa przez okno. Kundelek nie przeżył