Jak przyznali w rozmowie z TVN24 policjanci oraz sąsiedzi rodziny, którzy również włączyli się w pomoc dla niej, największy wpływ na ich spontaniczną decyzję miała Krysia, czyli córeczka Joanny i Tomasza Matysów. Anna Hanus-Witko z posterunku policji w Cieszanowie wspominała ze wzruszeniem: - Zapytałam Krysi o czym marzy, a ona odpowiedziała, że nie wie, co to znaczy marzyć. Że kiedy miały się zrealizować jej marzenia, dom spłonął. I w tym momencie wiedziałam, że zrobimy Krysi pokój. Jak przekonywała, do pomocy nie trzeba było nikogo specjalnie zachęcać, gdyż "to jest rzecz naturalna, że trzeba pomóc komuś, kto jest w potrzebie".
Co trzeba podkreślić, policjanci nie zaniedbują swoich codziennych obowiązków i wszystkie prace wykonują po służbie. Większość materiałów oraz mebli przekazują rodzinie ludzie, którzy chcą pomóc poszkodowanej rodzinie. Jeden z okolicznych marketów budowlanych przekazał ponadto panele podłogowe. Karolina Firlit-Wrona, jedna z osób pomagających rodzinie Matysów, przyznała: - Mam nadzieję, że jeśli my będziemy potrzebować pomocy, to dobro się nam zwróci.
Pani Joanna wzruszona dodała: - Ważne, że jesteśmy tu i że jest gdzie siedzieć. Że można się umyć i położyć. Dzieci do szkoły wychodzą z własnego domu i do własnego domu wracają.