To miał być dzień, jak co dzień dla dwóch pracowników zakładu usług leśnych. Robili w lesie, w okolicy Malechowa, porządki, gdy w młodniku natknęli się na dzika. – Prawdopodobnie był ranny. Inaczej trudno zrozumieć ten atak na człowieka. Jestem leśnikiem od 25 lat i pierwszy raz widzę coś takiego – mówi Krzysztof Rosiński, który pierwszy dotarł do rannych i wezwał pogotowie. – Było mnóstwo krwi. Jeden z pracowników miał pokąsane łydki. Obaj mieli poranione nogi. Widać, że dzik zaatakował ich od tyłu.
Wezwani na miejsce ratownicy musieli dotrzeć do rannych na pieszo i gdy szli przez las ich również zaatakował dzik. Jakoś go odgonili, ale jednego z ratowników też zdążył lekko ranić. Gdy ci byli już przy poszkodowanych, zwierzę pojawiło się raz jeszcze, by uciec w głąb lasu.
Polecany artykuł:
Pracownicy leśni z ranami kłutymi i szarpanymi nóg trafili do koszalińskiego szpitala. Jednego z ratowników czeka seria szczepień przeciwko chorobom roznoszonym przez zwierzęta.
- Podjąłem decyzje o odłowieniu i odstrzale tego dzika, który stanowi zagrożenie dla życia i zdrowia ludzi – powiedział Sylwester Kupczyk, nadleśniczy nadleśnictwa Malechowo.