Opisane przez nas żale pani Tusk wydały nam się bardzo nie na miejscu. Wygląda to tak, jakby pani premierowa żyła w oderwaniu od rzeczywistości i w ogóle nie zdawała sobie sprawy z tego, jak wielu Polaków wegetuje na granicy nędzy. Tak jak państwo Andrzej (51 l.) i Elżbieta (38 l.) Kucharewiczowie z Białegostoku, rodzice czwórki dzieci: Mikołaja (1,5 r.), Beatki (3 l.), Radka (9 l.) i Waldka (11 l.). Oni o pensji w wysokości 19 tys. zł, jaką otrzymuje mąż pani premierowej, nawet nie marzą - im na utrzymanie musi wystarczyć zaledwie 1500 zł miesięcznie z różnych zasiłków.
- Skończyłam specjalistyczne kursy: komputerowy, obsługi kasy fiskalnej, fakturowania i wizażu, mam prawo jazdy, ale i tak nie mogę znaleźć żadnej pracy - mówi pani Elżbieta. Jej mąż Andrzej cierpi na chorobę wieńcową. Choć lekarz zabronił mu pracować, mężczyzna nie otrzymał renty. Mimo problemów zdrowotnych, ryzykując kalectwo lub nawet życie, stara się dorabiać na różnych budowach. - Już trzech pracodawców mnie oszukało i nie zapłaciło umówionej stawki - złości się mężczyzna.
PRZECZYTAJ: Tomasz Walczak o Małgorzacie Tusk: Księżniczka na ziarnku grochu
To tylko jedna z ludzkich historii, jakich pełno w naszym kraju. Może po jej przeczytaniu pani premierowa następnym razem ugryzie się w język, zanim zacznie narzekać na swoje rzekome niewygody.