"Super Express": - Dlaczego ksiądz Maliński, broniąc się przed oskarżeniami o współpracę z SB, niespodziewanie do grona swych obrońców wciąga nieżyjącego Karola Wojtyłę?
- Właśnie dlatego, że nie żyje. Robi to świadomie, bo kto dzisiaj udowodni, że było inaczej.
- Czy wydaje się możliwe, że Karol Wojtyła wiedział o spotkaniach ks. Malińskiego?
- Nie wierzę, żeby kardynał Wojtyła przekazując diecezję kardynałowi Macharskimu nie powiedział mu, że jakiś ksiądz ma przywilej spotykania się z esbekami. Rozmawiałem z kardynałem Macharskim i powiedział mi, że nikt nigdy na żadnym etapie nie przychodził do niego, by otrzymać zgodę na tego typu rzeczy.
- Ksiądz Maliński broniąc się używa określeń typu "Wojtyła wiedział".
- To taki chwyt. Mówi - mówiłem Wojtyle, czyli nie liczy się biskup, nie liczy się kuria. Czyli uznał, że on ma jakby prywatny układ z Karolem Wojtyłą, nawet jak już był papieżem.
- Czy ksiądz Maliński był dla SB cennym źródłem?
- Esbecy do rozmów z nim przywiązywali bardzo dużą wagę. Z przerwami były one prowadzone na przestrzeni 35 lat. Spotykali się w celu wyciśnięcia jak z cytryny z ks. Malińskiego wielu informacji. Często były to informacje negatywne o innych księżach.
- Pisząc książkę próbował ksiądz poznać zdanie ks. Malińskiego?
- Pisałem do niego dwukrotnie i dwukrotnie odesłał mi mój list. Nawet go nie otworzył. Domyślałem się z jego reakcji, że świetnie się orientuje, co może się znajdować w aktach.
- Czy wplątanie Karola Wojtyły w całą tę sprawę może zaszkodzić w procesie beatyfikacji Jana Pawła II?
- Świętości papieża nikt nie naruszy. To nie zagrozi procesowi, ale jest niesmak, że się papieża jako kandydata na ołtarze usiłuje wmieszać w tę sprawę.