Mowę mi odjęło. Bo z tego wynika, że państwo daje pieniądze na popełnianie przestępstw, za które potem ściga - gardłował szwagier.
Przecież zaledwie w ubiegłym tygodniu nasz premier Tusk w słusznym gniewie doprowadził do przegłosowania ustawy, która ma usunąć dopalacze sprzed oczu młodych Polaków. A tu taka wtopa.
Spryciarz, który w ramach programu walki z bezrobociem dostał dotację, nie napisał we wniosku, że otworzy sklep z dopalaczami. Ale wpisał artykuły kolekcjonerskie. A co to jest, każdy niemowlak i każdy polityk w Polsce wie. I dwa miesiące temu pieniądze dostał. Działalność zaczął, dotacje fakturami rozliczył. A urzędnicy? Niewinni! Bo nie mogą nawet skontrolować, czy działa zgodnie z deklaracją, bo już inni urzędnicy interes zamknęli.
A przy okazji, czy wiemy już, ilu jeszcze takich spryciarzy za publiczne pieniądze śmiercią handlowało?