Ale zaraz tę informację zaczęli obrabiać pijarowcy (ci od tłumaczenia, że nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej) i już moja połówka nadaje mi, że nie ma się czego bać, bo w domach gazu nie zabraknie. Tylko w przemyśle, jeśli już! No i po co Bóg stworzył kobietę? Żeby pijarowców słuchała - wkurzał się szwagier.
Nie rozumieją ludziska, że jak w przemyśle zabraknie gazu... to w domu też. Bo jak stanie produkcja, a my wylądujemy na przymusowych urlopach - to z czego za ten gaz w domu zapłacimy. Tego już nam politycy, którzy zawalili kolejny kontrakt gazowy z Rosją (bo z nią go musimy podpisać), nie wyjaśnili. Nie wytłumaczyli też, dlaczego wszystkie rządy wolnej Polski od lat paplają coś o dywersyfikacji dostaw gazu, czyli o uniezależnieniu od wschodniego sąsiada, i co? I nic! A dzisiaj to do pana Tuska pretensje mam. Bo czym za gaz w domu zapłacę, jak gazu w fabryce nie będzie? Niech spyta Waldka Pawlaka. On zawsze wie!