Stefan Niechaj i jego konkubina Wiesława Pawluk nie wstydzą się mówić o tym, co robili. Twierdzą, że zmusiła ich do tego bieda.
- Tak, zjadaliśmy psy, bo nie mieliśmy na inne jedzenie. Inaczej pomarlibyśmy z głodu - opowiada pan Stefan.
Tłumaczy, że z bólem serca zabił pierwszego psa, a potem... mieszkańcy Woli Radziszowskiej zaczęli mu przynosić swoje psiaki.
- Sąsiedzie, coś z nimi zrób - prosili. Dodaje, że ani on, ani jego konkubina nie mają pracy ani żadnych zasiłków.
- Nawet węgla na zimę opieka społeczna nam nie dała - skarży się Wiesława Pawluk.
Z niektórych psów robili smalec, sprzedawali go okolicznym mieszkańcom.
- Jest dobry na różne bóle - zachwala pan Stefan.
W ubiegłym tygodniu na posesji pary pojawili się inspektorzy towarzystwa opieki nad zwierzętami. Oni wezwali funkcjonariuszy.
Zobacz: Morderstwo noworodków ze Strzeszowa: Teraz płaczesz, zwyrodnialcu!
- Policjanci zatrzymali dwie osoby, które według naszych ustaleń od dłuższego czasu miały zabijać psy, przygotowywać z nich posiłki oraz przerabiać ich tłuszcz na smalec - mówi Mariusz Ciarka z policji w Krakowie.
Stefanowi i Wiesławie grozi do 3 lat więzienia. Opuścili areszt, dostali policyjny dozór. - Najgorsze, że zabrali nam cztery małe szczeniaczki - boleje Wiesława. Dodaje, że gdyby mieli za co żyć, nie musieliby zabijać zwierząt i gotować z nich obiadów.