Walka o życie chłopca trwała wiele dni. Od 1 stycznia ośmiolatek utrzymywany był w śpiączce farmakologicznej na oddziale intensywnej terapii szpitala klinicznego w Szczecinie. Przed weekendem Hubert wreszcie został z niej wybudzony. Samodzielnie oddycha, ma kontakt z otoczeniem i został przeniesiony do kliniki pediatrii.
Chłopiec jest pod opieką psychologów, cały czas czuwają przy nim dziadkowie, którzy zostali jego opiekunami prawnymi. Jednak ciągle jest za wcześnie, aby powiedzieć mu, że jego rodzice, Bożena (35 l.) i Paweł (39 l.), oraz brat nie żyją. Jest na to za słaby, ta okrutna wiadomość byłaby dla niego ciosem. - Najważniejsze, że Hubert żyje i jego stan zdrowia się poprawił na tyle, że najgorsze ma już za sobą - mówią sąsiedzi dziadków Huberta, u których chłopiec zamieszka po wyjściu ze szpitala. - Tu w Kamieniu wszyscy ciągle przeżywamy ten dramatyczny wypadek. Trzymamy kciuki za Huberta, który jest silny, a z pomocą dziadków poradzi sobie z traumą po stracie najbliższych. Mamy taką nadzieję. Na razie jednak najważniejsze jest jego zdrowie. Wcale nas nie dziwi, że lekarze wstrzymują się z mówieniem Hubertowi o tym, co się stało w Nowy Rok - dodają.
Czytaj jeszcze: Kamień Pomorski: ofiary bydlaka Mateusza S. dostaną 18 tysięcy złotych od wojewody