Było już kilka dni po planowanym terminie porodu, kiedy Marzena Reszelska (29 l.) z Poznania poczuła, że rozwiązanie lada moment się rozpocznie.
- Wsiedliśmy z mężem do samochodu. Odeszły mi wody, a skurcze były już naprawdę bardzo częste - opowiada młoda mama.
ZOBACZ: Dziecko w obroży i pod prądem miało być grzeczne
Okazało się jednak, że droga do szpitala może zamienić się w koszmar, bo na ulicy Słowackiego w Poznaniu nagle zrobił się ogromny zator. Remontowane w pobliżu rondo Kaponiera daje się w tym miejscu często kierowcom we znaki.
- No i gdy tak staliśmy w wielkim korku, zaczęło się... Już myślałam, że tam urodzę - opowiada kobieta.
ZOBACZ: SZOK! Dziecko od urodzenia trzymane w bagażniku?!
Na szczęście w pobliżu znaleźli się policjanci. Mąż pani Marzeny wybiegł do nich i poprosił o pomoc. Kobieta radiowozem na sygnale dojechała na porodówkę Szpitala Miejskiego im. Franciszka Raszei.
- Bardzo dziękuję policjantom - mówi wzruszona pani Marzena i czule tuli synka Lecha (4 dni).