Do Egidy przychodziła cała czołówka polskiej inteligencji. Prof. Tadeusz Kotarbiński (95 l.), Jerzy Andrzejewski (74 l.), Tadeusz Konwicki (83 l.), Gustaw Holoubek (85 l.). Oni byli moją kartą przetargową w walce z cenzurą. Kiedy cenzorzy wzywali mnie do siebie, ja im tłumaczyłem: "Ci, którzy do mnie przychodzą, i tak wiedzą, co się dzieje, to po co udawać, że nie". I oni mnie albo łajali, albo zamykali salę na występy. Innym razem znowu pozwalali na imprezy w miejscach do 100 osób. To była taka gra. Kiwałem ich, udawałem idiotę...
Był taki przebój "Dziewczyna z PRL-u". Wtedy też mnie wezwali. Pytają: "Dlaczego śpiewasz z PRL-u, czy wyśmiewasz się z kraju i ustroju?". Ja im na to: "Absolutnie nie. No a jaki system mamy? No to po co to udawać,że jest inaczej?".
Nie ukrywam, na moje występy przychodzili też komuniści. Mówili: "Dawaj, dawaj, trzeba jeszcze mocniej". Raz przyszedł były premier Józef Cyrankiewicz (78 l.). Po występie rozochocił się: "Janek, mów mi Józek" - zaproponował. Ja mu na to: "Panie premierze, nie mogę. Pana portret wisiał obok portretów Bieruta, Stalina. Ja się boję, że na Sybir mnie wywiozą". Cyrankiewicz się wkurzył... Skoro przychodził do mnie, to trzeba zaliczyć mu na plus. Ale on miał ciemną kartę w historii Polski.
Początek lat 80. - wybuch Solidarności. 16 miesięcy karnawału. Bez snu od rana do wieczora. Ludzie łaknęli tych przedstawień... Z małych salek przenieśliśmy się do ogromnych hal produkcyjnych. To było fantastyczne, piękni uduchowieni ludzie. Nigdy nie przeżyłem piękniejszego zawodowo okresu. Dlatego też nie mogłem zostać na stałe w Ameryce! Stan wojenny zastał mnie właśnie w USA. Administracja Reagana chciała mi przyznać obywatelstwo. Nie przyjąłem go. Kiedy tyle się wcześniej o patriotyzmie nagada...
Była żona Elżbieta z dziećmi została za oceanem. Ona wyjechała wcześniej, w latach 70., gdy zakazano mi występów, gdy nie mieliśmy za co żyć. Ona miała dobry zawód związany z informatyką. Ale nasze dzieci wróciły do Polski.
Na początku lat 80. poznałem Kasię, moją obecną żonę. Do głowy mi nie przyszło, by układać sobie życie. Żona w Kanadzie, przecież mamy dzieci - myślałem. Ale życie ma swoje prawa. To uczucie po prostu wybuchło. Strasznie się zaangażowałem. Jesteśmy ze sobą 30 lat, a ona wciąż mnie fascynuje. Muszę powiedzieć, że życie rodzinne udało mi się.
A w sprawach zawodowych? Zawsze miałem problemy. Mój kabaret wyrzucono z kolejnego lokalu. Po raz piąty w ciągu 5 lat. Ale Pana Boga bym obraził, gdybym narzekał. Mam 1540 zł emerytury, a potrafię pławić się w słońcu Florydy.