Julia Ż. nie zakładała najgorszego: była przekonana, że SMS od męża "Już nigdy nie zobaczysz syna" to kolejna jego złośliwość. Wcześniej wielokrotnie mężczyzna opóźniał przywiezienie synka lub wręcz go zatrzymywał u siebie. Potem tłumaczył, że "Dawidek spał i nie chciał go budzić". Z tego powodu kobieta kilka razy musiała jechać do Grodziska, by odebrać 5-latka.
Polecany artykuł:
Dlatego kiedy przyszedł SMS od Pawła Ż. jego żona nie podjęła żadnych gwałtownych kroków. Zaniepokoiła się dopiero ok. 22, kiedy dziecka nie było, a mąż nie odbierał telefonu. Obdzwoniła więc rodzinę, a potem postanowiła pojechać do męża.
Kiedy okazało się, że w jego mieszkaniu nikogo nie ma, a telefon wciąż milczy, zadzwoniła na numer alarmowy, a później udała się na policję. Jej zgłoszenie przyjęto o godz. 23.20. Paweł Ż. już od dwóch i pół godziny nie żył. Dawidka, mimo poszukiwań na niespotykaną skalę, nie odnaleziono do tej pory.