Dzień później zgasło życie w jej mamie, Violetcie (51 l.), która walczyła z nowotworem wątroby. I choć mała Matylda została sierotą, to w jej życiu szybko rozbłysnęło światełko nadziei. Rodzice chłopca, który chodzi z Matyldą do jednej klasy, postanowili, że wyciągną do dziewczynki pomocną dłoń. W ten sposób państwo Kolankowie z Koszalina zostali nowymi rodzicami Matyldy i obiecali, że dadzą jej tyle miłości, ile tylko ta 11-latka będzie w stanie przyjąć.
Kilka miesięcy temu, kiedy ciężko chorzy rodzice Matyldy błagali ludzi dobrej woli o pomoc w odbudowaniu strawionego przez ogień domu, mieli nadzieję, że Bóg pozwoli im jeszcze troszkę pożyć. Wojciech i Violetta Buszyńscy z Sierakowa Sławieńskiego (woj. zachodniopomorskie) marzyli o tym, by zabezpieczyć przyszłość swojej jedynej córki.
- Nie możemy przecież zostawić naszej Matyldy bez dachu nad głową - mówiła pani Violetta. I właśnie wtedy, gdy umierający ludzie dostali pomoc i krok po kroku starali się odbudowywać swój spalony dom, śmierć przyszła zabrać ich z tego świata.
- Nigdy nie zapomnę dnia, w którym musiałam powiedzieć Matyldzie, że jej ukochany tata odszedł. Ale najgorsze i tak przyszło dzień później. Wtedy dotarła do nas informacja, że mama także zmarła - opowiada Anetta Kolanek (40 l.). - Nie mogłam od razu powiedzieć Matyldzie, że dzień po dniu straciła oboje rodziców. Poczekałam kilka dni, zanim przekazałam jej okrutną prawdę - opowiada pani Anetta, która wcześniej obiecała rodzicom Matyldy, że się nią zaopiekuje po ich śmierci.
W ten sposób pani Anetta, jej mąż Jan (42 l.) i ich synek Michał (11 l.), kolega z klasy Matyldy - zostali nową rodziną dziewczynki. Matylda powoli przyzwyczaja się do nowej sytuacji.
- Boimy się tylko o jej przyszłość - dodaje pani Anetta. - Buszyńscy przed śmiercią nie zdążyli spłacić wszystkich zobowiązań związanych z odbudową domu. Wiemy na pewno, że są zaległości w płatnościach za prąd, za materiały budowlane. Boimy się, że choć domem po osiągnięciu pełnoletności będzie mogła dysponować Matylda, to może się okazać, że będzie musiała spłacić długi po rodzicach. A to byłaby katastrofa - mówi kobieta. - Sądzimy, że na dziś do wyrównania rachunków potrzeba kilkunastu tysięcy złotych. Ale takich pieniędzy nie mamy - rozkłada ręce załamana pani Anetta. Osobom, które chciałyby pomóc Matyldzie i jej nowej rodzinie w spłacie zobowiązań po zmarłych rodzicach dziewczynki, podajemy numer telefonu pani Anetty: 602-447-873.