Mamusia i tatuś nie żyją, ale mam nową rodzinę

2010-05-19 4:45

Tylko wielkie serca dobrych ludzi sprawiły, że tak boleśnie doświadczona przez okrutny los Matylda (11 l.) znowu ma swoje miejsce na ziemi. Dziewczynka dosłownie dzień po dniu straciła ukochanych rodziców. Najpierw odszedł jej tatuś Wojciech (61 l.), który zmagał się z rakiem jelita grubego.

Dzień później zgasło życie w jej mamie, Violetcie (51 l.), która walczyła z nowotworem wątroby. I choć mała Matylda została sierotą, to w jej życiu szybko rozbłysnęło światełko nadziei. Rodzice chłopca, który chodzi z Matyldą do jednej klasy, postanowili, że wyciągną do dziewczynki pomocną dłoń. W ten sposób państwo Kolankowie z Koszalina zostali nowymi rodzicami Matyldy i obiecali, że dadzą jej tyle miłości, ile tylko ta 11-latka będzie w stanie przyjąć.

Kilka miesięcy temu, kiedy ciężko chorzy rodzice Matyldy błagali ludzi dobrej woli o pomoc w odbudowaniu strawionego przez ogień domu, mieli nadzieję, że Bóg pozwoli im jeszcze troszkę pożyć. Wojciech i Violetta Buszyńscy z Sierakowa Sławieńskiego (woj. zachodniopomorskie) marzyli o tym, by zabezpieczyć przyszłość swojej jedynej córki.

- Nie możemy przecież zostawić naszej Matyldy bez dachu nad głową - mówiła pani Violetta. I właśnie wtedy, gdy umierający ludzie dostali pomoc i krok po kroku starali się odbudowywać swój spalony dom, śmierć przyszła zabrać ich z tego świata.

- Nigdy nie zapomnę dnia, w którym musiałam powiedzieć Matyldzie, że jej ukochany tata odszedł. Ale najgorsze i tak przyszło dzień później. Wtedy dotarła do nas informacja, że mama także zmarła - opowiada Anetta Kolanek (40 l.). - Nie mogłam od razu powiedzieć Matyldzie, że dzień po dniu straciła oboje rodziców. Poczekałam kilka dni, zanim przekazałam jej okrutną prawdę - opowiada pani Anetta, która wcześniej obiecała rodzicom Matyldy, że się nią zaopiekuje po ich śmierci.

W ten sposób pani Anetta, jej mąż Jan (42 l.) i ich synek Michał (11 l.), kolega z klasy Matyldy - zostali nową rodziną dziewczynki. Matylda powoli przyzwyczaja się do nowej sytuacji.

- Boimy się tylko o jej przyszłość - dodaje pani Anetta. - Buszyńscy przed śmiercią nie zdążyli spłacić wszystkich zobowiązań związanych z odbudową domu. Wiemy na pewno, że są zaległości w płatnościach za prąd, za materiały budowlane. Boimy się, że choć domem po osiągnięciu pełnoletności będzie mogła dysponować Matylda, to może się okazać, że będzie musiała spłacić długi po rodzicach. A to byłaby katastrofa - mówi kobieta. - Sądzimy, że na dziś do wyrównania rachunków potrzeba kilkunastu tysięcy złotych. Ale takich pieniędzy nie mamy - rozkłada ręce załamana pani Anetta. Osobom, które chciałyby pomóc Matyldzie i jej nowej rodzinie w spłacie zobowiązań po zmarłych rodzicach dziewczynki, podajemy numer telefonu pani Anetty: 602-447-873.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają