Tak samo jest z rządem - mądrzył się szwagier nadal. Też kombinuje jak dorosłe dziecko. Tylko bardziej brutalnie. Nie pożycza. Wyrywa pieniądze w majestacie prawa. Nam wszystkim, bo to my wymyślane na gorąco praktyki ekonomiczne władzy musimy spełniać.
Zabraknie Narodowemu Funduszowi Zdrowia niedługo pieniędzy na nasze leczenie. Ale już ma pomysł, jak je zdobyć. Podniesie składkę zdrowotną na rok 2011 o 0,25 procent i wyrwie od nas 1,5 miliarda złotych. A i tak potem prezes NFZ będzie twierdził, że Polaków nie stać na "bezpłatne" leczenie.
Więc niech mi minister finansów Rostowski nie opowiada, że wie, jak Polska i jej budżet mają oprzeć się kryzysowi. Bo ma na to jeden sposób. Za chwilę podniesie składkę rentową i podatki. A zapewnienia premiera Tuska, że ich wzrost będzie ostatecznością, są prawdziwe. Bo może ostatecznie nie w przyszłym roku, a w następnym. Bo skąd rząd może brać pieniądze. Od nas. Tak jak my od mamusi.