O idiotycznym przepisie NFZ przekonała się na własnej skórze pani Krystyna (71 l.), mieszkanka Wielunia (woj. łódzkie), i jej córka Grażyna Sabik (47 l.), mieszkanka Zabrza (woj. śląskie). Starsza pani pojechała w odwiedziny do córki. Tam nieszczęśliwie upadła i złamała kość szyjki udowej. Na szczęście otrzymała pomoc w szpitalu - wszczepiono jej endoprotezę i wypisano do domu.
Lekarz wypisał też receptę na pieluchomajtki. Żeby je wykupić, należy przedtem potwierdzić zlecenie w siedzibie NFZ. I w tym momencie pojawił się problem. Bo można to zrobić tylko w NFZ w miejscu swego zamieszkania. A to znaczy, że pani Krystyna musi jechać 130 kilometrów po świstek papieru.
Zapytaliśmy o sprawę w NFZ. - Przyznaję, że to jest utrudnienie dla pacjenta i jego rodziny. Ale takie są przepisy - usłyszeliśmy od Jacka Kopocza ze śląskiego NFZ. Pan rzecznik radzi wysłać zlecenie pocztą wraz z innymi dokumentami. - Wysłałam je już listem poleconym dwa tygodnie temu i brak odpowiedzi. A przy kupnie pieluchomajtek zażądam faktury. Wyślę ją do prezesa NFZ z żądaniem zwrotu pieniędzy - mówi pani Grażyna.