Aby naprawić rower, Marta Bracewicz (26 l.), mama Patryka i jego dwóch braci - Piotrka (8 l.) i Dawida (3 l.) - musiałaby wydać ponad 50 zł. To tyle, ile ma na przeżycie całego tygodnia! Samotna matka utrzymuje się jedynie z zasiłku, który wypłaca jej pomoc społeczna. Wszystkiego 700 zł miesięcznie. Nie dziwota, że ledwo wiąże koniec z końcem, a każdy ekstra wydatek oznacza po prostu głód w rodzinie. - Do szkoły i przedszkola wożę chłopców starą damką, bo bilety na autobus są dla nas za drogie. Patryka usadzam na bagażniku z tyłu, a Dawida w zdewastowanym koszyku z przodu. I tak dwa razy dziennie pokonuję trasę 6 km - opowiada pani Marta. Byłoby jej łatwiej, gdyby Patryk miał swój rowerek. No i dużo bezpieczniej. - Raz już miałam poważny wypadek z chłopcami, kiedy wiozłam ich ze szkoły. Patryk wiercił się, bo w pupę uwierał go bagażnik, i w końcu wsadził nogę w szprychy. Poobijaliśmy się wtedy strasznie i tylko cudem nie rozjechały nas samochody - dodaje kobieta.
Serce jej się kraje, gdy widzi, jak Patryk przygląda się swojemu rowerkowi z nadzieją, że ktoś w końcu go naprawi. - Płaczę po cichu, bo wiem, że mnie na to nie stać - mówi zrezygnowana. A Patryk marzy, że kiedyś, gdy już staną na nogi, dostanie na gwiazdkę nowy rower i mama nie będzie się już tak męczyć, zawożąc go do szkoły.
Zobacz też: Białystok. Noworodek w papierowej torbie. Porzuciła go 27-letnia matka. Mamy ZDJĘCIA dziewczynki!