Być może najlepszym zajęciem dla wyrzuconego z "Dziennika" Jana Marii Rokity będzie praca w innej gazecie. Miejsce na swoich łamach zaproponowała mu Izolda Hukałowicz (26 l.), redaktor naczelna "Gazety w Choroszczy", - Na początek musiałby jednak pracować za darmo, tak jak inni społeczni dziennikarze - mówi pani redaktor, ale zapewnia, że z czasem mógłby liczyć na 300, a nawet 500 zł pensji na umowę o dzieło. Dużo lepsze pieniądze zaoferował Rokicie właściciel stacji paliw w Tykocinie (woj. podlaskie), Waldemar Sitowicz (44 l.). - U mnie dostałby na początek najniższą krajową - obiecuje mężczyzna, ale jego syn Piotr (21 l.) zastrzega: - Musiałby robić wszystko, także zamiatać plac. - To niegłupi facet, więc szybko by się przyuczył - dodaje. Na doświadczenie i wiedzę Rokity liczy też Krzysztof Chlebowicz (48 l.), burmistrz niewielkiego Tykocina pod Białymstokiem: - Najlepiej, jak by stworzył tu jakieś stowarzyszenie - mówi samorządowiec. - Mógłby też doradzać, jak w życiu gminy powielać plusy, a eliminować minusy.
Mamy pracę dla Rokity
2009-08-14
10:02
Jest szansa, że Jan Rokita (50 l.), który właśnie stracił dobrze płatną posadę publicysty w "Dzienniku", nie będzie zbyt długo na bezrobociu. Po naszym wczorajszym artykule o smutnym losie Janka rozdzwoniły się telefony z propozycjami pracy dla niedoszłego premiera z Krakowa.