O programie wyemitowanym w telewizyjnej Dwójce pisaliśmy już we wczorajszym "Super Expressie". Tomasz Lis (42 l.) pokazał w nim film, który miał być rzekomym dowodem winy policji i niewinności awanturujących się piłkarzy. Już na pierwszy rzut oka taśma nie budziła zaufania. Dziś wiemy, że słusznie.
- Mam wrażenie, że Tomaszowi Lisowi nie chodziło o dojście do prawdy. Pokazał tylko wybrane fragmenty nagrania z monitoringu. Zebrał świadków sprzyjających tylko jednej stronie. Właściwie nie dano nam szans ani czasu na przedstawienie naszego stanowiska - mówi nam rzecznik prasowy Komendy Głównej Policji, podinspektor Mariusz Sokołowski (34 l.).
Wczoraj do Prokuratury Okręgowej w Koszalinie policja doprowadziła Pawła M. i Jacka C. Pierwszy z nich to współwłaściciel pensjonatu "Siesta", w którym w lipcu miała miejsce burda piłkarzy. Paweł M. usłyszał zarzut utrudniania śledztwa. Prokuratura i policja od dawna prosiła o zapis z monitoringu. "Kamery już są, ale nie ma jeszcze sprzętu rejestrującego, dlatego żadnego zapisu nie ma" - kłamali bezczelnie właściciele "Siesty". W programie Tomasza Lisa okazało się, że taki zapis jednak jest. Prokuratura podejrzewa, że taśmę ukrywał Paweł M.
Drugi z zatrzymanych - Jacek C. przyznał się do składania fałszywych zeznań. Podczas wczorajszego przesłuchania potwierdził, że nagranie istniało od początku.
Dowodów na mataczenie podejrzanych jest zresztą znacznie więcej.
"Super Expres" dotarł do fachowca od montażu programów telewizyjnych. - Analiza nagrania klatka po klatce udowadnia, że policjant wcale nie uderzył pana Chwastka - mówi montażysta, który chce zostać anonimowym. Wskazuje również na to, że taśma została pocięta.
Zdumiewające, że tak doświadczony szołmen, jakim jest Lis, wyemitował w swoim programie tak zmanipulowany materiał...