Kilka łóżek przypominających prycze, kraty w oknach, stały dozór policjanta. Adam F., sprawca wykolejeń łódzkich tramwajów, zamienił swoje ulubione pojazdy na celę w Policyjnej Izbie Dziecka. Podczas przesłuchania nie przyznał się do winy.
- Przyznaję się do wykolejenia wagonu, ale nie do spowodowania wypadku. Wewnętrzny regulamin Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego w Łodzi dla motorniczych mówi jasno, że podczas skrętu na zwrotnicach tramwaje nie mogą się mijać. W tym przypadku się właśnie mijały. A więc to nie ja odpowiadam za ten wypadek, tylko motorniczowie - bezczelnie się tłumaczył młodociany terrorysta.
Tymczasem wyszło na jaw, że chłopak już wcześniej usiłował przecinać kable łączące wagony, rzucał na tory kłody i majstrował przy elektronicznych układach w tramwajach.