Włochaty rozbójnik zaatakował niespodziewającego się zagrożenia Kamila i jego kolegów, gdy wracali znad zbiornika Sudety. Chłopcy usłyszeli przeraźliwy szelest i głuche uderzanie wielkich łap o ziemię. Przestraszeni odgłosami zaczęli uciekać. Kamil biegł ostatni, był najmniejszy i najsłabszy, dlatego bestia upatrzyła go sobie. Zmęczony przewrócił się i wtedy poczuł na sobie wielkie, ciepłe i włochate łapy. - To coś mnie złapało, zaczęło mną szarpać i rzucać, później gdzieś ciągnąć - relacjonuje Kamil. Jego koledzy opowiadają, że owo coś wyglądało jak wielka włochata małpa.
Przeczytaj koniecznie: BARTOSZYCE: Pogryzła męża, bo domagał się zupy
Komendant straży miejskiej już zarządził poszukiwania bestii. - Świadkowie opowiadają spójną i nieróżniącą się wersję wydarzeń. Wzięli też udział w wizji lokalnej. Nie mam podstaw, aby im nie wierzyć - mówi komendant straży miejskiej w Bielawie Zbigniew Grubka.