Dziewięć długich miesięcy najlepsi śledczy w Koninie rozwiązywali tę ponurą zagadkę. Rannego Marcina B. dwa lata temu znaleziono przy nieżywym ojcu w ich willi na obrzeżach miasta. Mężczyzna, znany w mieście karateka, od samego początku twierdził, że razem z ojcem zostali napadnięci. Prokuratura nie dała sobie jednak zamydlić oczu. Po drobiazgowym, wielomiesięcznym śledztwie Marcin B. w końcu pękł i zeznał prawdę.
To on zabił ojca nożem, ponieważ ten wściekł się za nieukończone studia. Marcin B. przyznał się, że już kilka lat temu został skreślony z listy studentów i przez cały czas okłamywał rodziców. Ryszard B. zdenerwował się nie na żarty i uderzył nawet syna w twarz. Wtedy w Marcina B. wstąpiła bestia. Bił pięściami i kopał swojego ojca, wybijając mu zęby i doprowadzając do złamania nosa. Na koniec zmasakrował swojego ojca, zadając leżącemu kilkadziesiąt ran nożem.
Przed sądem Marcin B. tłumaczył się, że działał po wpływem silnego wzburzenia. Niestety, jego skrucha nie wróci już życia Ryszardowi B.