Marcin P. od blisko dwóch tygodni przebywa w areszcie śledczym w Piotrkowie Trybunalskim. Trafił tam po tym, jak na początku października śledztwo w sprawie Amber Gold przeniesiono z Gdańska do Łodzi.
Prezes Amber Gold najwyraźniej boi się o własne bezpieczeństwo, bo poprosił o nadanie mu statusu świadka szczególnie chronionego. Być może ma to związek z pojawiającymi się spekulacjami, że Marcin P. założył Amber Gold na zlecenie mafii, która chciała wyprać tam brudne pieniądze, a on sam był tylko tzw. słupem. W celi jest więc pod stałym nadzorem kamer, a w drodze na przesłuchanie do Łodzi policjanci, którzy go konwojowali, zastosowali zwiększone środki bezpieczeństwa. Marcin P. założył kamizelkę kuloodporną, a każdy jego krok śledziło kilku uzbrojonych po zęby funkcjonariuszy.
Przesłuchanie trwało kilka godzin. Czy podzielił się z prokuratorami swoją wiedzą na temat innych osób zamieszanych w aferę? - Nie udzielamy informacji ani na temat złożonych wyjaśnień, ani na temat przebiegu przesłuchania - powiedział Krzysztof Kopania (47 l.), rzecznik prasowy prokuratury.
Marcin P. podejrzany jest m.in. o oszustwa znacznej wartości, prowadzenie działalności bankowej bez zezwolenia, fałszowanie dokumentów bankowych. Trafił do aresztu 30 sierpnia. Według szacunków jego firma mogła oszukać 15 tysięcy osób na kwotę około 700 milionów złotych.