Wszystko wygląda na to, że czara goryczy się przelała. Tak zjadliwego wpisu na blogu Kazimierza nie było co najmniej od czasów słownej przepychanki z Moniką Olejnik. Tyle że tym razem dostało się każdemu bez wyjątku i wymieniania nazwisk.
Jedno natomiast musimy Marcinkiewiczowi przyznać - pomysł na formę wylewania swoich żali miał świetny! Były premier zamiast po raz kolejny robić z siebie cierpiętnika (rozwodnika zaszczutego przez krwiożercze media), postanowił wszystko odwrócić do góry nogami...
"Otrzymałem kolejne wezwanie na prokuraturę. Okazało się, że dziennikarze podobno złożyli doniesienie na moje nachalne zachowanie w trakcie pobytów w Polsce. Mają już serdecznie dosyć moich telefonów i nachodzenia w sprawie wywiadów" - pisze przewrotnie na swoim blogu.
"Podobno napisali: Ile razy dziennie można wytrzymać "napastliwe" telefony Marcinkiewicza i naciskanie na kolejne rozmowy, analizy, publikacje, artykuły i wywiady z jego udziałem. Uważają, że to już jest nie do zniesienia, bo staram się przymuszać ich do codziennego kontaktu, by zabierać głos w każdej sprawie" - stwierdza były premier.
"Chcą uzyskać prokuratorski nakaz zakazujący mi nawet przypadkowych kontaktów z mediami. Mam nadzieję, że wymiar sprawiedliwości tym razem zadziała szybko i sprawiedliwie. Może skończy się tylko na przeprosinach" - kończy wpis na blogu były premier.
Pomysłowo, prawda? Tylko czy Kazimierz nie powinien najpierw posprzątać na własnym podwórku zanim weźmie się za dokazywanie innym?