Marcinkiewicz to polski Berlusconi?

2009-05-05 12:45

Wydawało się, że po medialnej nagonce Kazimierz Marcinkiewicz zaszył się w Londynie i ciężko pracuje na raty za nowe BMW. Nic bardziej mylnego, „polski Obama” i jego poetka jeżdżą po świecie i beztrosko pracują nad opalenizną.

Najpierw wyprawa do Japonii, później długi weekend spędzony na Sardynii tak wyglądał ostatnio grafik Kazimierza. Praca? Najwyraźniej były premier i jego o 22 lata młodsza narzeczona wychodzą z założenia, że na nią zawsze znajdą czas.

Zamiast zarabiać na BMW i alimenty dla czwórki dzieci Kazimierz i Isabel cieszyli się „piękną pogodą, pięknymi plażami i plażyczkami, białym, złotym piasekiem, szumem morza, pięknym zetknięciem z naturą – tak przynajmniej twierdzi sama Isabel, która właśnie w ten sposób opisała na blogu wrażenia z wiosennych wakacji.

Czego jeszcze możemy się dowiedzieć? Na przykład o pasji byłego premiera do smażenia się na słońcu.

- Kazimierz opalał się namiętnie, aby w pełni zasłużyć na mój tytuł Baracka Obamy i prawie mu to wyszło – błysnęła dowcipem Isabel.

My po przeczytaniu całej relacji z egzotycznej wyprawy dochodzimy jednak do niebezpiecznych wniosków... Opalony, łysiejący, szastający pieniędzmi i zupełnie nie przejmujący się rodziną – czyżby Kazimierz zapatrzył się na Silvio Berlusconiego.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki