Miller nie tylko nazwał chorobę, na którą cierpi Marcinkiewicz, ale i wskazał jej objawy. Są to - jak wymienia w rozmowie z "Dziennikiem" - dążenie za wszelką cenę do tego, by być na czołówkach gazet i serwisów informacyjnych, robić wszystko, aby nie dać o sobie zapomnieć.
Zdaniem Millera, powodem tego "parcia na szkło" może być szybki awans Marcinkiewicza na premiera i niezwykła popularność, jaką cieszył na tym stanowisku.
- W dodatku jeszcze w czasie pełnienia urzędu zajmował się głównie promocją własnej osoby, a nie rządzeniem. Robił to świetnie i kiedy zmuszono go do odejścia, zdziwił się, że programy informacyjne nie zaczynają się od wiadomości, co robi i co ma zamiar zrobić - powiedział Miller.
Były premier zdradził też, na jakie pokusy wystawieni są ludzie na stanowiskach. - Władza jest afrodyzjakiem. Wokół każdego ważnego polityka kręci się mnóstwo atrakcyjnych dziewcząt, często bez żadnych złych intencji, a często z zamiarami oczywistymi. Wszystko zależy od mężczyzny: czy ulegnie pokusie, czy nie. (...) Niektórych tak to kręci, że nie tylko ulegają adoracji, ale nawet wierzą, że wynika ona z ich niezwykłych męskich przymiotów - stwierdził Miller.
Według niego, to, co w tej chwili robi Marcinkiewicz, "to jest już wygłupianie i ośmieszanie się." Dowodem jest nagranie ze studia w Londynie (Marcinkiewicz kocha się przed kamerami - zobacz). Miller nie wierzy, że nie zdawał on sobie sprawy, że jest nagrywany. Co więcej, jak ocenił, "Marcinkiewicz nie jest tylko aktorem, ale i reżyserem tego wszystkiego".
Jednak zdaniem Millera, obecne zachowanie Marcinkiewicza wcale nie oznacza, że jest on już skończony jako polityk. Były premier zrewidował bowiem swoją zasadę, że prawdziwego mężczyznę poznaje się nie po tym, jak zaczyna, a po tym, jak kończy. Dziś Miller twierdzi, że prawdziwego mężczyznę poznaje się po tym, że nigdy nie kończy.
- Jakiś czas temu wydawało się, że Lech Wałęsa nie jest w stanie wydźwignąć się z bardzo niskich notowań. Dziś jest na czele rankingów. Naprawdę nigdy nie wiadomo, co się zdarzy - argumentował.