Marcinkiewiczem powinny zająć się służby

2009-02-26 9:00

Po naszym wczorajszym artykule, w którym ujawniliśmy, że Kazimierz Marcinkiewicz (50 l.) na zlecenie banku Goldman Sachs pracuje przy prywatyzacji Polskiej Grupy Energetycznej, rozpętała się polityczna awantura. Nawet politycy koalicji przyznają, że działalność byłego premiera zaczyna budzić ich wątpliwości. Najgłośniej zagrzmiał Eugeniusz Kłopotek z PSL.

- Żarty się skończyły. Dla mnie jest to sprawa dla służb specjalnych! - denerwuje się Eugeniusz Kłopotek (56 l.). - Jeśli premier Tusk twierdzi, że nie zna żadnych biznesów Marcinkiewicza, a teraz okazuje się, że ten spotyka się z ministrem Gradem i pracuje przy procesie prywatyzacji polskiego sektora elektroenergetycznego, to coś tutaj nie gra - oburza się poseł PSL.

Także były wicepremier i minister gospodarki Janusz Steinhoff (63 l.) twierdzi, że sytuacja jest niezręczna. - Nie sądzę, by Marcinkiewicz działał niezgodnie z interesem Polski. Ale w takiej sytuacji zawsze można go podejrzewać o niewystarczający obiektywizm czy jakieś ukryte intencje - uważa Steinhoff. Jego zdaniem minister Skarbu Państwa powinien bardzo uważać na doradztwo prywatyzacyjne w wykonaniu banków. - To podmioty gospodarcze działające przede wszystkim we własnym interesie - tłumaczy były wicepremier. Zapytaliśmy premiera Donalda Tuska (52 l.), co sądzi o całej sprawie. W jego imieniu odpowiedział nam Paweł Graś (45 l.)

- Każdy z ministrów samodzielnie odpowiada za politykę swojego resortu. Także minister Grad sam decyduje, z jakimi inwestorami i doradcami się spotyka. Premier ocenia całokształt pracy - stwierdził Graś.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki