Marcin miał dwie obsesje: gry komputerowe i Justynę (†18 l.). Tak naprawdę nic innego go nie interesowało. Chłopak chodził do technikum w Inowrocławiu (woj. kujawsko-pomorskie). Dziewczyna była jego koleżanką. Dojeżdżała do szkoły z pobliskiej Kruszwicy.
Feralnego dnia Marcin poprosił Justynę o spotkanie w cztery oczy. Poszli na bocznicę kolejową. Wtedy chłopak wciągnął dziewczynę do wagonu i zacisnął palce na jej szyi. Dusił, dopóki nie przestała się ruszać. Potem poszedł na policję i przyznał się do winy.
O tym, że Marcin podkochuje się w Justynie, wiedzieli w technikum wszyscy. Chłopak nie ukrywał wcale swych uczuć. Dlatego policjanci byli przekonani, że zabił dziewczynę, bo nie odwzajemniała jego uczuć. Zabójca twierdzi jednak, że było inaczej.
Kim jest demon Banshee
- To nie ja. To Banshee - zeznał w czasie śledztwa. Jego zdaniem do zbrodni popchnął go demon z irlandzkiej mitologii. Przybierający postać kobiety zły duch występuje w wielu grach internetowych, których Marcin był fanem. Chłopak twierdzi jednak, że istnieje on także w rzeczywistym świecie...
- Przychodziła do mnie od roku - opowiadał o upiornym demonie. - Nie mogłem przez nią spać. Mówiła do mnie, że jest zwiastunem śmierci. Powtarzała, że Justyna musi umrzeć, że jak ja tego nie zrobię, to ona i tak umrze, ale będzie bardzo cierpieć - powtarzał.
Śledczy zdecydowali, że chłopca trzeba poddać badaniom psychiatrycznym. Lekarze stwierdzili, że jest w pełni poczytalny. - Przeciwko Marcinowi N. wczoraj został skierowany do sądu akt oskarżenia o zabójstwo - mówi Jan Bednarek, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy.
Marcin upiera się jednak, że wszystkiemu winien jest demon Banshee.