- Jego kręgosłup był uszkadzany już trzy razy, więc Dobrucki powinien zakończyć karierę - mówi "Super Expressowi" Cieślak. - Mimo tak koszmarnego wypadku Rafał dostał szansę od Boga: będzie żył i chodził. Nie ma co dalej kusić losu. Szczególnie, że chłopak ma rodzinę i dzieci.
Cieślak odwiedził Dobruckiego w szpitalu i szczerze sobie porozmawiali.
- Byliśmy zgodni, że powinien raczej zakończyć karierę. Dobrucki był zdołowany, przygnębiony. Nie dziwię mu się jednak, bo wiem, co czuje. Sam kiedyś miałem złamany kręgosłup - wspomina Cieślak.
Dla Cieślaka chwila, w której Dobrucki upadł na tor, była jedną z najgorszych w jego trenerskiej karierze.
- W telewizji nie wyglądało to strasznie, ale ja od razu wiedziałem, że coś jest nie tak, że to kręgosłup. Obawialiśmy się o jego życie i zdrowie. Sam Rafał od razu ocenił: "chyba mam złamany kręgosłup". To straszne - opowiada Cieślak.