Po raz pierwszy od tragicznych wydarzeń pod Smoleńskiem tylko w "Super Expressie" Marek Dubieniecki opowiada o kontaktach z synową oraz wnuczkami Ewą (7 l.) i Martynką (3 l.) i wspomina zmarłą parę prezydencką.
Przeczytaj koniecznie: Marta Kaczyńska godzi PiS i SLD (ZDJĘCIA!)
- To dla nas wszystkich trudne chwile - wyznaje łamiącym się głosem Marek Dubieniecki. - O tragicznej śmierci prezydenta i pierwszej damy dowiedziałem się, będąc już na Dominikanie. Wyjechaliśmy tam z żoną na urlop. Kiedy dotarły do nas informacje o katastrofie, płakaliśmy jak dzieci. Po dwóch dniach wracaliśmy z powrotem do kraju.
- Teraz wszyscy powoli dochodzimy do siebie. Marta jest silną i mądrą kobietą. Jesteśmy z niej dumni. Mimo ogromu tragedii, jaka na nią spadła, stara sobie radzić. A my z żoną, jak tylko możemy, wspieramy ich wszystkich.
Przeczytaj koniecznie: Pierwszy uśmiech Jarosława Kaczyńskiego - prezes PiS wraca do formy po dramacie (ZDJĘCIA)
- Najczęściej widujemy się z nimi w weekendy.
- Młodsza wnuczka Martynka dzwoni do nas czasami i pyta, jak się czuje Lula (prezydencka suczka, która obecnie jest pod opieką znajomych pary prezydenckiej - przyp. red). A po chwili dodaje: "To ja się zapytam dziadka Leszka i babci Marii"... Ja chciałem Lulę zabrać do siebie, ale doszliśmy do wniosku, że lepiej będzie, jak Lula trafi do przyjaciół pary prezydenckiej w Sopocie. Po prostu znała ich już wcześniej i dobrze się tam czuje.
- Marta wie, że 24 godziny na dobę jesteśmy dla niej. Po tragedii, traktujemy ją jak córkę. Może liczyć na większe wsparcie niż syn. On jest mężczyzną, on sobie zawsze poradzi - kończy Dubieniecki.