Marek Jurek zapłacił za laskę 120 zł

2008-10-07 9:30

Choć Marek Jurek (48 l.) z urzędem marszałka pożegnał się półtora roku temu, to wciąż z sentymentem spogląda na laski... Pewnie przypominają mu marszałkowski symbol władzy, którym otwierał i zamykał obrady Sejmu.

"Super Express" spotkał byłego lidera PiS, a dziś szeregowego posła małej partyjki Prawica Rzeczpospolitej, jak w warszawskim sklepie kupuje sobie laskę... spacerową. Za drewniane cacuszko polityk zapłacił 120 zł.

Warszawa, sklep przy ulicy Chmielnej. Ekspedientka demonstruje politykowi różne modele lasek. Ten w skupieniu wysłuchuje porad sprzedawczyni. Przygląda się asortymentowi, coś tam sobie miarkuje w głowie, pyta... W końcu jest decyzja. Polityk wybiera sobie cacko aluminiowe, z regulacją wysokości i elegancką drewnianą rączką. 120 zł płaci bez mrugnięcia okiem.

I wychodzi ze swoim nowym gadżetem na ulicę. Choć nie jest to laska marszałkowska i tak dodaje mu powagi. Czy kupił ją, bo tęskni za dawnym urzędem? Czy też może polityk podupadł na zdrowiu?

- Jak na razie jestem w świetnej formie i laski nie potrzebuję - uspokaja nas Marek Jurek. - Do tej marszałkowskiej też mi nietęskno. Teraz zajmuję się swoim życiem - zapewnia nas polityk.

Zdradza też, że laseczka, w którą zaopatrzył się w sklepie, to prezent dla ojca, który w listopadzie kończy 82 lata.

- Tata co prawda świetnie się czuje i "protezy młodości" nie potrzebuje. Jednak ostatnio zamarzył o lasce, więc mu kupiłem - ujawnia parlamentarzysta.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki