To koniec przywilejów Sawickiego! Już nie będzie korzystania z usług ministerialnej limuzyny i szofera, już nie będzie rozsiadania się wygodnie w okazałym gabinecie. Marek Sawicki, który podał się do dymisji po aferze taśmowej PSL, musi migiem zapomnieć o swoich uprawnieniach.
Jak się jednak okazuje, powrót do "normalnego" życia jest dla tego polityka niezwykle trudny. Sawicki tak przyzwyczaił się do luksusów, że miejsce szofera zajęła jego własna żona.
Wyjeżdżając ze swojej ogromnej posesji, która znajduje się w jego rodzinnych Sawicach (woj. mazowieckie), polityk, nie przejmując się niczym, rozsiadł się wygodnie w fotelu pasażera, a za kierownicą usiadła jego żona Wiesława.
Aż strach pomyśleć, co będzie dalej. W końcu Sawicki po utracie ministerialnego stanowiska traci nie tylko auto z kierowcą, ale i gabinet z sekretarką, zastępców, pomocników, cały sztab dobrze opłacanych ludzi. No i rzecz najgorsza - przyjdzie mu też wrócić do niższej poselskiej pensji.
Dzięki piastowaniu funkcji ministra politykowi z PSL wpływało przecież na konto prawie 14,5 tys. złotych miesięcznie. Teraz, jako szeregowy poseł, Sawicki zarobi góra 12 tysięcy złotych.