W mediach oraz Internecie rozgorzała dyskusja, czy to postępowanie było słuszne, a reakcja na słowa prezesa PiS tak spontaniczna, jak się wydawało. Są bowiem tacy, którzy uważają, że jej działania były inspirowane lub nawet konsultowane z władzami Platformy Obywatelskiej.
- Jej wystąpienie było godne kogoś, kto był w komitecie poparcia Bronisława Komorowskiego. Można powiedzieć, że jest całym sercem i duszą za Platformą Obywatelską. Wystąpiła tak jak tego oczekiwała PO. Niemal w stylu Palikota, próbowała odwrócić uwagę od realnych problemów rządu Donalda Tuska poprzez atak na Kaczyńskiego - mówi w rozmowie z "Super Expressem" Marek Suski (52 l.) z PiS.
Podobnie uważa Marek Miglaski (41 l.). - W przypadku wypowiedzi pani Krzywonos rodzi się pytanie, czy to, co powiedziała w trakcie obchodów 30-lecia Solidarności, było inspirowane politycznie czy też wynikało z chęci wypromowania swojej osoby tuż przed wydaniem książki - zastanawia się. Uważa jednak, że znaczącą rolę w jej przemowie odegrała moda na atakowanie PiS i Kaczyńskiego. - Moje uczucia podpowiadają mi, że ta dzielna kobieta dała się uwieść tzw. antykaczyzmowi, który cieszy się poklaskiem i zapewnia poparcie elit. To łatwizna intelektualna, a jej głos na rocznicowym spotkaniu był zupełnie niepotrzebny - tłumaczy europoseł.
Sama Krzywonos broni się przed zarzutami o celowe działanie na zlecenie PO. - Byłam w komitecie poparcia Komorowskiego i jeśli będzie to potrzebne, znajdę się tam jeszcze raz. Bo on nie podzielił Polaków, tak jak robi to Kaczyński. Nie jestem w żadnej partii i przed nikim nie muszę się tłumaczyć. Jestem kobietą wyrywną i zawsze mówię to, co myślę. Nikt nie jest w stanie ani zamknąć mi gęby, ani jej otworzyć, jeśli tego nie chcę. Nawet mój ukochany mąż na mnie nie wpływa, a co dopiero politycy! - podkreśla kobieta.