Policjanci, którzy przybyli na miejsce, zachodzili w głowę - jak on to zrobił? Z wyjaśnień zszokowanego mężczyzny wynika, że ruszył i w pewnym momencie poczuł opór. To uniemożliwiło mu dalszą jazdę. Marian K. wrzucił więc pierwszy bieg, podjechał kawałek do przodu i ponownie próbował cofnąć. Znów ujechał tylko kilkadziesiąt centymetrów. Dopiero wtedy wysiadł z auta i poszedł zobaczyć, co się stało. Wtedy pod tylnymi kołami samochodu zobaczył leżącą bez oznak życia żonę. Natychmiast na miejsce wezwał karetkę. Czekając na pomoc, starszy pan próbował reanimować małżonkę, ale bez rezultatu.
- Nie widziałem jej, nie widziałem - tłumaczył potem roztrzęsionym głosem policjantom.
Mężczyzna usłyszał zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci żony. Grozi mu za to do pięciu lat więzienia.
- Co ja najlepszego narobiłem?! - załamuje ręce Marian K. - Jak mam teraz z tym żyć?