Do krwawej awantury doszło w jednej z olsztyńskich kamienic. Mariuszowi i jego koledze nie spodobała się głośna muzyka dobiegająca z mieszkania wynajmowanego przez arabskich studentów. Zaczęli domagać się jej ściszenia. Najpierw krzyczeli z podwórka. Głośno, bo byli podchmieleni. Jak sami twierdzą, wypili po 2-3 piwa. - Wtedy jeden z nich wyjrzał z okna i pokazał nam obsceniczny gest - relacjonuje Mariusz.
Pisze na kartce, bo przez uszkodzone gardło nie może mówić. Po chwili posypały się wzajemne wyzwiska. Zdenerwowany Mariusz poszedł przekonać ich do ściszenia muzyki osobiście. Za nim pobiegł kolega.
- Już w drzwiach rzucili się na nas. Dostałem nożem w gardło i chyba straciłem przytomność, bo nic więcej nie pamiętam - twierdzi pocięty. Mariusza udało się uratować. Stracił jednak dużo krwi. Koledze udało się uciec.
Abdul R. wyprowadził się ze stancji zaraz po złożeniu zeznań w prokuraturze. Nie chciał rozmawiać z "Super Expressem". Prokuratura kazała mu zapłacić 10 tysięcy złotych poręczenia, oddać paszport i puściła na wolność.
- Mamy rozbieżne wersje zdarzeń. Dla dobra śledztwa nie mogę informować o szczegółach - prokurator Arkadiusz Szwedowski, szef Prokuratury Rejonowej Olsztyn-Południe ucina wszelkie spekulacje. Rodzice Mariusza są wstrząśnięci tym, co się stało. - Co innego wyzwiska, a co innego podrzynanie gardła nożem. Przecież on chciał zabić mi syna. Nie rozumiem, dlaczego go puścili - mówi Andrzej Purzycki (59 l.).