To był prawdziwy show. We wtorek nieoznakowane policyjne busy zaczęły wjeżdżać do więzienia już od godziny 18. Na ul. Załęskiej, gdzie mieści się areszt, zaroiło się od radiowozów. Tuż przed godziną 20 było już pewne, że pożegnanie Trynkiewicza z kratami to kwestia minut. Strażnik więzienny na umieszczonej obok bramy wieżyczce trzymał już długą broń w ręku. Wewnątrz słychać było grzejące się silniki, światła ustawiających się w kolumnę aut rozświetlały wyjazd od wewnątrz. Ruszyli punktualnie o 20.
Cztery wyjeżdżające zza bramy busy ruszyły dla zmylenia w dwie strony Załęskiej. Równocześnie do środka wjechało terenowe mitsubishi, które z piskiem opon opuściło więzienie po minucie. W nim również mógł być Trynkiewicz. Okolice rond, którymi pojechały dwa fiaty ducato i terenówka, zablokowała drogówka. Mimo to udało nam się wytropić auto, którym podróżowała bestia. Do jednego z busów dołączył radiowóz i auto cywilne z kogutem na dachu...
Po chwili konwój pędził już autostradą A4 w kierunku Wrocławia. Dystans 450 km, jaki dzieli Rzeszów od Wrocławia, pokonał bardzo szybko. Tam kolumna z autostradowej obwodnicy zjechała do centrum dolnośląskiej stolicy. Około godziny 23.30 dotarła do kompleksu koszarowo-mieszkalnego, którym zarządza Komenda Wojewódzka Policji we Wrocławiu. Bus, w którym był Trynkiewicz, stanął w całkowicie zaciemnionym miejscu. Długo nikt nie wysiadał z samochodów. Słychać było jedynie kroki policjanta patrolującego okolicę. Wreszcie drzwi auta się otworzyły. Wysiedli z niego policjanci. Pół godziny po nich - Trynkiewicz. Twarz chował pod kurtką. Szybkim krokiem wszedł do budynku.
Około godz. 3 pod policyjne koszary podjechał... dostawca pizzy. Czyżby Trynkiewicz chciał skosztować przysmaku, o którym w więzieniu mógł tylko marzyć przez 25 lat? W 1989 r., kiedy był zamykany, pizzerii było w PRL-u jak na lekarstwo... Jeśli tak, wolność będzie miała dla niego smak sera i pepperoni.