- Mariusza Trynkiewcza (52 l.) za kratkami ktoś regularnie odwiedzał, dostawał też paczki. Zawsze miał zapas papierosów, gazety. Na pewno nie dostawał ich od matki, do której miał pretensje - wspomina współwięzień bestii.
Andrzej K. (53 l.) z Warszawy, który w 1988 roku siedział przez jakiś czas z Mariuszem Trynkiewiczem w jednej celi, uważa, że morderca dzieci mógł mieć wspólnika.
- On całymi dniami i nocami palił papierosy, które w tamtych czasach bardzo ciężko było zdobyć. Z nikim się w więzieniu nie zadawał i prawie do nikogo nie odzywał, więc nikt mu fajek nie załatwiał. Zauważyłem, że regularnie dostaje paczki i ktoś go odwiedza. Z tych spotkań wracał zazwyczaj z papierosami i gazetami, ale zawsze jakieś artykuły były wycięte - opisuje "Super Expressowi" pan Andrzej. - To na pewno nie był prawnik ani matka, bo przecież nie miał z nią najlepszych relacji. Więc kto to mógł być? - zastanawia się po latach.
Zobacz: Siedział w celi z Mariuszem Trynkiewiczem, teraz zdradza sekrety bestii!
Sam Trynkiewicz podczas wywiadu z Magdaleną Majewską dla TVP Łódź w 1989 roku, już po swoim procesie, powiedział, że w swoim życiu spotkał jedną bratnią duszę. "Miałem bardzo dobrego kolegę, przyjaciela. A pojęcie przyjaciel traktuję prawie jak brat, drugi taki sam człowiek jak ja" - wyznał. Czy to duchowe powinowactwo mogło skutkować współudziałem w bestialskich zbrodniach, które popełnił, lub chociażby pomocą w ich ukrywaniu? Czy człowiek, którego nazywał "drugim takim jak on", cały czas czeka, aż "Szatan z Piotrkowa" wyjdzie z więzienia?
A może się to stać już 11 lutego. Chyba że Sąd Okręgowy w Rzeszowie dzień wcześniej uzna, że Mariusz Trynkiewicz wciąż stwarza zagrożenie dla życia, zdrowia lub wolności seksualnej innych osób i należy go skierować do zamkniętego ośrodka terapeutycznego.