- On był bardzo szczególnym więźniem. Nie mógł siedzieć ze skazanymi za inne przestępstwa, bo wiadomo, co by z nim było... – mówił w rozmowie z reporterką TTV, emerytowany strażnik, który pamięta Trynkiewicza z czasów gdy kierował oddziałem, na którym morderca odbywał karę.
Strażnik zaznaczył również, że Trynkiewicz musiał mieć oddzielną celę „żeby nie stała mu się krzywda”. Mężczyzna wspomniał również jego zamiłowanie do malowania. Dziś wiemy, że obrazy, które Trynkiewicz tworzył, mogły świadczyć jego sadystycznych i pedofilskich skłonnościach. Morderca malował między innymi nagich chłopców, którzy pozbawieni byli głów.
- Z nim nie było żadnej rozmowy. On był bardziej skupiony na swoich malowidłach. Papieroch w zęby i malowanie. I nie gadał z nikim - mówił strażnik.
Zobacz też: Mariusz TRYNKIEWICZ WYCHODZI: Luksusy dla bestii, ciasnota dla samotnych matek [ZDJĘCIA]
Mariusz Trynkiewicz, były nauczyciel WF, jest jednym z najstraszniejszych i najbardziej bezwzględnych morderców PRL-u. Zamordował czterech chłopców, których podstępem zwabiał do swojego mieszkania. Sąd w Piotrkowie skazał go na poczwórną karę śmierci. Ale Trynkiewicz nie zawisł na stryczku.
W 1989 roku rząd ogłosił amnestię i karę śmierci zamieniono na 25 lat więzienia. Wówczas w kodeksie karnym nie było kary dożywocia. Odsiadywanie wyroku skończy w lutym 2014 roku. A teraz tylko i wyłącznie przez opieszałość urzędników, wyjdzie na wolność.