Jarosław Kaczyński przed pomnikiem Wincentego Witosa powiedział do zgromadzonych: - Dziękuję wam za to, że w ten deszczowy, ciemny, grudniowy dzień przybyliście tutaj. To piękny czyn dla Polski. Idziemy dla Polski. Po prostu idziemy.
Prezes Prawa i Sprawiedliwości pod pomnikiem Witosa złożył też kwiaty. Jak deklarowali politycy PiS-u, marsz miał zwrócić uwagę na niesprawiedliwość społeczną w Polsce oraz być wyrazem solidarności Polski z Ukrainą.
Zobacz: Owsiak: Smoleńsk poróżnił naród bardziej niż stan wojenny
W marszu udział wzięli także były wicemarszałek Senatu Zbigniew Romaszewski oraz byli opozycjoniści Joanna i Andrzej Gwiazdowie.
Transparenty na marszu: "To był zamach"
Zgromadzeni trzymali transparenty z hasłami m.in.: "13 grudnia i 4 czerwca rocznicami hańby i zdrady ojczyzny", "To był zamach", "Dość chronienia PRL-owskich zbrodniarzy i morderców", "Gdańsk przeprasza za L. Wałęsę", "Przepraszacie za Jedwabne, to przeproście też za Mazowieckiego i Michnika i zdradę Okrągłego Stołu".
- Bez solidarności nie ma wspólnoty, nie ma przede wszystkim wspólnoty narodowej, Polski. A przecież przyszliśmy tutaj dla Polski, nie dla innych powodów - rozpoczął swoje przemówienie Kaczyński.
Kaczyński w swoim przemówieniu pytał, czy Polska jest dziś krajem sprawiedliwym. Tłum odpowiedział mu okrzykiem: "nie". A on sam kontynuował: - Pozwolę sobie odpowiedzieć w państwa imieniu, ale sądzę, że także w imieniu milionów Polaków: nie, po stokroć nie!
Jak informuje TVN24, prezes PiS ocenił, że pracownikom odbierane są dzisiaj "podstawowe prawa", a "prawo pracy zastępują umowy śmieciowe" podczas gdy płace są niższe od tych, jakie powinny wynikać z "naszego poziomu zamożności jako narodu".
- Musimy te ataki odeprzeć, musimy być prawdziwą wspólnotą, a wspólnotą będziemy wtedy, kiedy będziemy niepodlegli - podkreślił.