Bronisław Komorowski miał prawo zakładać, że wizyta w Londynie pójdzie jak z płatka. Ciężko pracujący na Wyspach Polacy w ostatnich wyborach tłumnie poparli Donalda Tuska (53 l.). Mimo to marszałek wolał dmuchać na zimne i pokazać, że Platforma nie zapomniała o emigrantach. Okazało się, że postąpił słusznie, bo podczas generalnie miłej i ciepłej wizyty nieoczekiwanie doszło do nieprzyjemnego incydentu.
Zaczęło się już na wejściu do Polskiego Ośrodka Społeczno-Kulturalnego. Komorowskiego powitali tam nie tylko zwolennicy, ale i przeciwnicy. "Polonia nie wierzy PO", "Witamy przyjacielu Putina" czy: "Nie! Komorowski dość kłamstw" - mieli na transparentach. Podczas spotkania pewien mężczyzna podrzucił Komorowskiemu gumowego penisa. Przedmiot kojarzony dotąd z Januszem Palikotem (46 l.). Przeciwnik marszałka chciał w ten sposób pokazać, że Platforma i Komorowski ciągle nie zdystansowali się do budzącego kontrowersje posła. Były też ataki bardziej subtelne - wypytywano Komorowskiego o przedwyborcze obietnice Tuska, który dał słowo emigrantom, że "sytuacja w Polsce zmieni się tak, że za rok, dwa czy trzy znajdą swój Londyn w Warszawie, Biłgoraju czy Łomży". Marszałek nie chciał jednak odpowiadać za swojego partyjnego szefa. - Ja nie mam tendencji do łatwego rozdawania obietnic, a jak coś obiecam, to zawsze zrobię - zapewniał.