Lekarze utrzymują go w śpiączce. Marszałek pokonywał samotnie na nartach stok w St. Margarethen, gdy upadł tak nieszczęśliwie, że doznał ciężkiego urazu czaszki i mózgu. Nieprzytomnego Marka Nawarę znaleźli inni narciarze. Natychmiast zawiadomili pogotowie. Helikopter odwiózł rannego do szpitala.
- Szef od lat jeździ na nartach. Co roku w zimie ruszał na tydzień w góry - informuje Maciej Kiljański z biura prasowego marszałka. - Do Austrii pojechał tydzień temu, w sobotę. W tym tygodniu już miał być w pracy. Wiemy już, że marszałek jeździł bez kasku. Ale nie ma świadków tego wypadku - dodaje Kiljański. Przy łóżku Nawary czuwają jego najbliżsi. Marszałek cały czas utrzymywany jest w śpiączce farmakologicznej. Po dzisiejszym badaniu tomografem komputerowym specjaliści podejmą decyzję, czy można go wybudzić.